Chrystus umiera na krzyżu
I to by było na tyle.
Co ma być to będzie.
Taki niewyraźny
w głowie mu się poprzewracało
i Bóg chłopinę opuścił.
A my musimy mordować się z poszlakami.
Dobra robota, szacunek
Nie mam pytań,
ale czekaj!
Boga nie zabijesz,
k...., zaraz, chyba że za nas?
Cisza nocna barokowych krajobrazów,
hifi stereo, dyskoteki zero,
kula ziemska nie kręci jak dawniej.
Białe myszki uciekły z kieszeni
abstynentów,
robaki zalane w trupa wiją się w
spazmach,
umierają z głodu.
Bez nalotu na lekkim języku,
nawet bluzgi nie przechodzą
przez gardło.
Chryste panie na minusie,
dopiero teraz zaczynamy odliczanie,
fajerwerków nie będzie, boimy się z
psami.
Czacha dymi, kruszą się skały,
zamurowało sztywnych i głuchoniemych.
Pan mówił najgłośniej,
miód z uszu leje się strumieniami
uniewinniono pszczoły.
Ostatniej z pozoru sceny
nie wytniesz,
szczęśliwie nie masz środków.
Paznokcie przytnij,
ręce rozłóż, wznieś do góry,
Skończył! A ty rozpoczynasz!
Boże mój czemuś mnie opuścił!
Cykl "Droga Krzyżowa" stacja 12
Komentarze (19)
Twoje rozważanie przy tej stacji budzi refleksję.
Każdy musi przejść swoją drogę krzyżową aż do
uświadomienia, że sam upadnie, albo podźwignie się
wznosząc ręce z zawołaniem: "czemuś mnie opuścił,
Panie" Zacznie życie nowe, albo umrze.
:)
naprawdę? :) to się wtulę i pobędę trochę dłużej
Proszę :-)
Dziś wyjątkowo mnie wzruszyłeś... przytulić się
chciałam ... mogę?