chwila słabości
mam doła, znów...
zresztą jak zwykle
przecierz zawsze było źle
moje życie sypie się
nie moge o niczym myśleć
nie potrafi8e wysiedzieć w miejscu
więc idę..idę przed siebie
tam gdzie oczy poprowadzą
w strone lasu nogi niosą
ręka po żyletke do kieszeni sięga
ide dalej ścierzką wśród drzew
widze jak rzeka płynie
siadam na skarpie
z twarzy łzy skapują
a na ręku nowe paski krwi sie pojawiają
i tak siedze sama i dalej sie tne
i rozmyślam...nad chwilą
chwilą mojej śmierci...
wystarczy jeden mociejszy ruch ręką
i będe wolna, szczęśliwa lecz i samolubna
bo ludzie którzy zostaną będą cierpieć po
mnie
ale to nic złego, przecierz każdy czasem
może pomyśleć o sobie...
chyba to zrobie... boje się..
lecz nadzieja na lepsze życie umarła
więc nnie zawacham się
ostatnie mocnie cięcie
nie ma mnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.