chwila utkana ciszą
słowa daleko uleciały
zlepek symboli bez wyrazu
język milczeniem obolały
noc łka cichutko o poranku
oczy podmokłe wypatrują
obrazy toną w nich jak w bagnie
uśmiech odjechał gdzieś taksówką
szarość kolorom usta zamknie
A na zegarze brak wskazówek
a w kalendarzu same środy
ni to początek ni ostatek
zawisły w próżni gdzieś ochoty
ciszą utkane chwile małe
skomplikowane w swej prostocie
pragnienia stają się dorosłe
gdy nieskończone jest skończone
Komentarze (7)
dobrze kończysz :)
Bardzo dojrzała poezja czyta się wyśmienicie.
Pozdrawiam serdecznie
Za Anną.
Pozdrawiam
Wiersz pasuje na listopadowe zadumy, oddaje klimat
tych dni - dodatkowo dość filozoficzna puenta - jest
dobrym dopełnieniem.
smutny wiersz
Pozdrawiam
Pięknie piszesz Wilku, dobrze, że znów jesteś:)
fajne filozofowanie