Chybotliwe pieszczoty
Chybotliwe pieszczoty płomyków dwu
świec,
zapalonych blisko siebie, są niczym nasze
myśli.
Delikatnie tulą się... Muskają nasze
ciała...
Zachwyt zauroczenia wszeptywanych słów
zrasza płodnością wydmę marzeń.
Misternie tka kobierzec porozumienia,
mota pajęczyną ciepłych myśli,
cicho mruczy w naszych objęciach.
Budzi z koszmarnego snu...
Pieści słowami najczulszymi...
Budzi nienasycenie bliskości...
Przymknij oczy, a poczujesz to ciepło.
Szepcę cichutko imiona miłości,
delikatnie gładzę jedwab rzęs,
spoglądam w bursztyn patrzenia,
napawam się blaskiem i ciepłem odbicia,
swojego świata w Twoich ramionach.
Akceptuje Ciebie... Doskonale o tym wiesz.
Zmieniłeś mnie, zbudziłeś z lodowego snu.
Sprawiłeś, że odnajduję sens zaufania.
Świadomość tego, co się dokonuje,
zawisa w powietrzu pomiędzy nami,
niczym roztańczone błękitne motyle:
świadkowie niewypowiedzianych wyznań,
przyrzeczeń, zaklęć...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.