Ciąg dalszy
każda historia ma swój koniec który
niezauważalnie
przechodzi w ciąg dalszy ze ścian wyłoni
kolejnego wariata rysującego szerokie
szubienice
że denaci stopami prawie dotykają ziemi
zawisłeś jak owoc zwilżony rosą w
pierwszych promieniach
dojrzewasz na cierniach wiatr ubija ziemię
rozpalony piasek chwyta uczucia za nogi
rzuca je o mury rozbijając im głowy
myśli w postaci obłoku niewidocznego dla
Boga
obezwładniają żelbetonowe kolosy przypięte
spinaczami na sznurach wegetują bez
grawitacji
inicjacja butelek siedzących na piętrze
bez schodów i wind księżyc usychał
zamarła przyroda spod szklących tulipanów
turkuć
odgrzebuje jak my swojego sobowtóra w
piekle
w niewinnych chmurach ugrzęzło słońce wraz
z dymem kominów umiera muzyka Rave"
włóczyliśmy nasz świat ze sobą
po ulicach trzymając go za ramiona przy tym
śmiech i żarty
aż w końcu został wrzucony do mętnej wody i
mówili nam
nie miotaj się Ty mały masz nędzne ciało
Komentarze (7)
Nie doczekawszy się dziękuję za odwiedziny i
komentarz. Udanego dnia! :)
Czekam na ciąg dalszy...
...Twojej twórczości.
I zapraszam do rewizyty (jak Twój czas pozwoli. Dodam,
że ostatni wiersz mi wyszedł) :)
ja również Sławomirze cię pozdrawiam ))zdrowia
Dobrze, że Bóg nie przeniknie każdego obłoku naszych
myśli. Wydaje mi się, że mam sobowtórów i w niebie i w
piekle. Więc będę miał po śmierci wolny wybór. ;)
Interesujący, ale niełatwy wiersz.
Pozdrawiam serdecznie. :)
dziękuje za komentarze pozdrawiam
Z ciekawością przeczytałam Pozdrawiam :)
Ciekawie.