ciało
żyłam w nieświadomości własnego kościoła
niepewna swej wartości i swojego piękna
dziś wiem, mam w sobie ołtarz, przed którym
nie klękam
widuję go w swych oczach a czuję go w
dłoniach
dziś wreszcie rozumiem, po co jestem
kobietą:
by celebrować ciało, prywatną świątynię
by w ramionach mężczyzny chronić je przed
zimnem
i nie dać go zasłonić wstydliwym
powiekom
jestem swojego ciała jedyną kapłanką
lecz nie ja je zmieniam w drgającą liry
strunę
nie ja w nim rozbudzam jego grzeszną
naturę
uczę się go dopiero stając się kochanką
odkrywam swoje ciało, ten ląd tajemniczy
z każdym dniem czuję więcej, bardziej,
intensywniej
znajduję przyjemność w odmawianej
modlitwie
już tego nie odwrócę - moje ciało
krzyczy...!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.