Cichosrebrny szept jesieni
Październik przenosi - wiatr - złotymi
liśćmi
Po trochu, po pyłku, przez dziurawe
dłonie
gałęzi i krzewów. W dole krwotok Wisły
Zmierzchowej przepłynął przez dnia już
zaporę.
Złota stredź latarni gwiazd zwabiła larwy
Przeinaczył kwiaty, chłód, a Saturn oka
pierścieniem źrenicy objął i zżarł barwy
które sam wymyślił i kształt im powołał
Niechaj wszystko będzie, tym czym się
wydaje
Liść - liściem, deszcz - deszczem, kłosem
każdy kłos
Niech uczy mnie jesień jak się milczy
wprost.
Kto patrzy pod nogi nie ziemię tam
znajdzie,
ale pędy marzeń, z nich: liście niebieskie
tryskają do góry, a z nimi, w takt,
krecie
pną się Korytarze by wyjściem zakwitnąć
Komentarze (2)
Wiersz otwiera drogi do marzeń albo o nich przypomina.
Język utworu- niekonwencjonalny. Wiersz radośnie
piękny!
Ciekawie i tajemniczo...