Cichym szeptem
Cichym szeptem
Wołam o pomoc,
Gdy patrzę w niebo
W świecące gwiazdy nocą...
Proszę Boga o zwykły kawałek miłości...
Bladymi łzami płaczę,
By aniołem się stać,
By ulecieć wysoko,
Na skrzydłach białych, ot tak...
By mnie ktoś uratował ziarnem radości...
Panicznym spojrzeniem błagam,
Krzyczę o pomocną dłoń,
Z którą przejdę przez morze nienawiści
Uciekajac daleko stąd...
Gdy ja powoli w głuchą pustkę się
zamieniam...
Mam już cichy, bezdźwięczny głos,
A mimo to resztkami sił wołam,
Niech powróci mój Anioł,
Bo tylko on pomóc mi zdoła...
Cichym szeptem powoli umieram...
Bo czasem milczenie, jest największym wołaniem o pomoc...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.