W Ciechocinku
On truchcikiem,
ona w pląsach.
Ona prawie już gorąca,
a u niego szron na wąsach.
Jej twarz w różu, rozmarzona.
On pamięta – w domu żona.
On jej ściska dłoń w przegubie.
Ona rzecze: ciebie lubię.
On pociąga ją do walca.
Ona wspina się na palcach.
Walca takty, walca tony.
Jutro wyślę list do żony.
Świat wiruje dziś szalenie.
Wziąłem leki na ciśnienie?
Ona blisko: uszko w ucho.
Jemu siada już serducho.
Czy nie skończy to się wcale.
Może erkę na sygnale?
Trzeba to wytrzymać wszystko,
no bo będzie pośmiewisko.
Że tak szybko dziadka wzięło,
zanim dobrze się zaczęło.
W sanatorium przebywacie.
Takie więc historie znacie.
Po zabiegach, często z rana.
Niesie wieść się niesłychana.
Ten spod szóstki, co przy oknie,
Z rana już pod oknem moknie.
U tej rudej, tej siantrapy
sam się wpędzi w tarapaty.
Za dwa tańce – blisko, blisko
i już wpadło w dług chłopisko.
Nie wyrobi, nie nastarczy.
Wróci do dom, lecz na tarczy.
A gdy żona chce wziąć z konta,
widzi, że już ktoś posprzątał.
W domu na zabiegi pora.
Pełna zgoda od doktora.
Zakaz wyjścia i zamknięte żony usta.
Brak pilota i lodówka całkiem pusta.
Oto skutki wypoczynku,
w sanatorium, w Ciechocinku.
Komentarze (9)
Przeczytałam z przyjemnością... pozdrawiam
moja znajoma która własnie jeździła do sanatoriów
szukać męża potwierdza 20 kobiet na jednego w miarę
"żyjącego;-)" faceta lecz ostatnio mówi że i to już
się skończyło cokolwiek by to nie znaczyło.
Romans 1. liga.
Świetnie opisana przygoda za którą trzeba było
zapłacić domowym aresztem:-)
pozdrawiam
dobre i prawdziwe....
sama miałam taką historię w sanatorium ze starszym
panem (oczywiście nie mam na myśli miłostek).
Po mojej 40ce dostałam skierowanie do sanatorium w
Inowrocławiu i na wieczorku integracyjnym poprosił
mnie do tańca pan Leon (potem wyszło, że bardzo
poważnie chory na serce), a że rytm był dość szybki
honor pana nie pozwolił mu na zwolnienie (mimo moich
nalegań) no i taniec zakończył pan Leon w ramionach
lekarza z erki...
oboje wyciągnęliśmy wnioski - ja już się bałam tańczyć
ze starszymi panami a on wcale już nie tańczył...
ot, samo życie
pozdrawiam serdecznie:)
Pamiętam te historie od mojej s.p, babci. Miłość
działa ozdrowieńczo, więc sanatorium potwierdza swoją
nazwę. M.
fajny wiersz. Tylko słyszałam o takich zdarzeniach.
Pozdrawiam serdecznie :)
za przygodę trzeba zapłacić.
Bardzo fajny wiersz.
Uśmiechnięty