ciemnia
ciemność to nie ciemnota
opadła kurtyna
karminowy sufler wybija takt
echo zawłaszcza wszelkie role
reżyser za kulisami
głośno zapłakał
akt pierwszy
Ikar potknął się o skrzydła
w błocie szukały świetlika, wiedząc
gdzie ich miejsce
pusta sala
akt drugi
tłum krzykiem splamił nową scenografię
ciemnotą zbroczeni przepadli
znów teatr jednego aktora, widz jeden
w czarnym kostiumie
akt trzeci
setki dłoni wkoło kroczą
dusząc powietrze
wiedzą, że to koniec
czekają
zgarbiony reżyser powraca
by ujrzeć kres dzieła
wzniosła się kurtyna
scena druga
i ostatnia
sala wypełniona po brzegi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.