ciemno jasno
...półsenne rozmowy z... kimkolwiek i oby do jutra ... doleżeć
gdy nocą chłód tańczy w czterech ścianach
domu
a pająk tka swoje draperie opada powieka
senna
wszystko już było wszystko nieważne było i
tyle
mrok z poświatą zza okna w parze z wiatrem
walczy o mnie abym choć na chwilę uniosła
zmęczone powieki - cień uciekł pod blat
stołu
czarodziej księżyc bratnia dusza i
powiernik
rzucił brokatowy szal - nie chce mi się
wybacz
już nie wierzę w bajki
nocą śpią w swoich klatkach ci co wierzą w
jutro
spokojny sen gdzie jesteś panie szukasz
klucze
wiolinowe do serc potłuczonych przez bycie
jak zawsze otwarte drzwi gościnne progi
chleb i sól
na smutno głowa układa literki nie od dziś
smęci
nie ma z kim pogadać jawa ze snem grają w
berka
noc i dzień na szachownicy ostatnia
rozgrywka
kto wygra ten gasi światło...
Komentarze (2)
niech będzie częściej JASNO!
Dobry, refleksyjny wiersz.
Bezsenna noc przynosi bogactwo myśli.
A ze śmiercią w szachy gramy codziennie. Pytanie
tylko, jak długo będzie trwała ta partia.
Pozdrawiam serdecznie. :)