Ciemności zwalczyć już nie...
Powygaszałem wszystkie świeczki,
Zwalczyć ciemności już nie zdołam.
Chętnie spróbował bym ucieczki,
Przed grozą która tęsknie woła.
Przed tym, co w mroku twarz swą chowa,
Istota zemsty głosem dyszy.
Że taką wizję chce budować,
I słów litości już nie słyszy.
Ostatnie krople płyną z rany,
Rozsądek zwatpił w słów istnienie.
Przedstawiam obraz opłakany,
Dawnej postaci ledwie mgnienie.
Chwila tragedii słabi dłonie,
Drżenie ogarnia mózgu płaty.
Nadchodzi szczęścia przyszły koniec,
Rachunki spisać czs na straty.
Lecz, o ironio, wizja ginie,
Jeszcze się tli w pokładach wiara.
Że fantazjami życie płynie,
Przykrości śląc w bogatych darach.
A ja zmysłami opętany,
Poddaję ciało wszelkiej karze.
Zbliżam się już do szaleństw granic,
O niczym innym też nie marzę.
W ciemnościach tulę szczątki truchła,
Smród opanował przestrzeń całą.
Twarz popalona i opuchła,
Nie ma już nic, co było chwałą.
Komentarze (3)
Tragicznie i bardzo, bardzo ciemno...Potrafisz
dotrzeć do samej głębi duszy...
Dramatyczny wiersz, ale czas goi rany. To co
przebrzmiało zostaw za sobą otwórz się na przyszłość i
pisz...
początek wiersza mroczny ..ok...ale reszta odbieram
jak nadzieję ...pozdrawiam ciepło