CIENIE
Otworzyłem drzwi od sieni,
Zmierzch się wślizgnął stadem cieni.
Porozrzucał je po kątach
Przyjął kształty mastodonta.
Ciszę przyniósł także swoją,
Taką, że się cienie boją.
Drżą jak liście drzew osiki
Widząc słońca mdłe promyki.
Cisza dzwoni koło ucha,
Mucha brzęczy - ja nie słucham.
Ja od dźwięków takich stronię,
Bo myślami cienie gonię.
Ten podobny do dziewczyny,
Co zrobiła z życia kpiny
I odeszła w dal znienacka -
Teraz inny się z nią cacka.
Cień co wyrósł z inny cieni,
Mówi, że mnie teraz zmieni
I pokaże explicite,
Którą drogą iść przez życie.
Ten sutannę przyodziewa,
Widać, że się na mnie gniewa.
Czyni krzyża znak w pośpiechu
Twierdząc, że wciąż żyję w grzechu.
I malutki cień krasnalek
Wlazł w zbyt wąską ściany szparę.
Jego profil przypomina
Mego szefa, sukinsyna.
Wszystkie na mnie nacierają,
Wszystkie sercem mym targają
A ja czekam, jak zmierzch skiśnie,
Przyjdzie mrok i wszystko pryśnie.
Komentarze (4)
bardzo fajna i zgrabna opowieść :-)
z humorem fajne te cienie :)
pozdrawiam.
Oj to,to Kaprysiu:),fascynują,ale i zaatakować
potrafią:)
Pozdrawiam cieplutko+++
Bardzo fajnie, z humorem. Na takie cienie sen jak
zbawienie. Miłego dnia.