Cienie w strugach
Dzieciństwo – jest echem.
Odbija się od ścian i spadających
sufitów.
Dzieciństwo to stan - dziś małych,
niegdyś wielkich rzeczy.
Stan lotny - zabliźniony w chmurach,
z których od czasu do czasu
pada nieprzewidywalny deszcz.
Nie ma nieprzemakalnych
w strugach bez parasola.
Choćbyś skubał promienie
z jednego, odległego słońca,
trzeba wielu słońc,
by osuszyć przemoknięte
- nitek i wątków poplątanie wszelkie.
Szare są - tak powstałe oceany
z pływającymi Tytanikami.
Nie błyszczy bogactwo
spakowanych pojęć:
odraza, litość, współczucie…
Przyjdzie czas utonięć.
Póki co,
cierpi się z niewinności,
a z braku miłości
– pogardza.
Komentarze (21)
Dziękuję Januszu i Reni za podpowiedź :) znalazłam
słówko, zdaje się adekwatne do przekazu... Pozdrawiam
serdecznie.
"Przyjdzie czas utonięć" - metafora, że aż mi się
zimno zrobiło. Brrr.
Pozdrawiam.
świetnie oddałaś klimat dorastania
czym skorupka za młodu nasiąknie ...:)
masz dylemat hmmm może "niecierpliwi byłoby dobrym
słowem -pozdrawiam :)
e,jot, dziękuję pięknie za wypowiedź i tak jak
przewidywałam jak widać mam problem z puentą, i to z
dość osobliwego powodu - mianowicie - w języku
polskim błędna jest pisownia łączna "niecierpi" w
sensie nie znosi... i aż kusi tak napisać - by wiersz
był bardziej czytelny...
Żeby rozumieć jaki, a przede wszystkim dlaczego taki
jest człowiek, i co go ukształtowało - lekarze dusz
(psychoterapeuci) muszą dotrzeć do jego dzieciństwa. A
to nie jest takie łatwe.
Twój wiersz sięga głęboko, przenika.
Tylko nie zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że nie
cierpi się z braku miłości, bo ten brak wywodzić się
może z dzieciństwa właśnie, rzutując na dorosłe życie.
Moc serdeczności, Marcepanko:-)
Jakie dzieciństwo takie bywa życie,
taka mi przychodzi refleksja Pozdrawiam Marcepani