Ciężar
Ciemność to jeszcze nie trud
Ta straszna niewygoda
Tak bardzo przytłoczony
Im dłużej,tym bardziej nieprzyjemnie
Przykuwam samego siebie do ołowiu
Jakże ciężko być ptakiem,gdy serce jak
kamień
Niemożliwe zdaje się latać z dziobiem
skierowanym w dół
Jakże opuścić ziemie,gdy gniazdo i nasienie
przecie tam w niskości??
Tak bardzo chciałbym wyrwać z siebie ten
ciężar
Najchętniej bym się oszpecił,ale to nie
usunie plugastwa
Jakże gorszy jestem w środku niż na
zewnątrz
A przecież ohyda moja już niszczy
piękno
Pragnąłem się wyrwać,iść przed siebie
Bięgnąć mimo tych sznurów,mimo przeszkód
Chociaż to tak ciągnie i zniewala
Byłem tak blisko,a On czekał
Już do stóp padałem
Kiedy w powietrzu gęstym od potu
Mimo zmęczenia usłyszałem
,,To się będzie dalej toczyć''
Przyjdziesz,bo ja już czekam!
Ale póki co wróć na sąd
Bądź sędzia dla siebie
Oskarżonym dla innych
Gdy tak patrzę na to co napisałem
To wstyd bierze,że właśnie tak sie
dzieje
Bo nie piękno na wierzchu zgnilizne
przywdzieje
Ale robactwo z swymi szaty próbuje udawać
miłość
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.