Clou... (gwóźdź)
bajka ogólnorozwojwa dla dzieci
Pełen tytuł:
"Clou" (- gwóźdź) - opowieść poetycka w
odcinkach
Część pierwsza: "Łzy"
Niewielkie miało to znaczenie:
los pokolenia. (- Samo – sobie
rosło – sam na sam – swoim głodem.)
...................
Marzeniem były... – chleb i zupa.
I jakaś praca. Słowo "godna"
szybko odeszło w zapomniane...
- Gdy "nowe" przyszło z "liberałem."
Fabrykę – obcym – za grosz sprzedał.
i po miesiącu – zakład upadł...
chcieli pracować, ale: wara!
To moje – a wam nic do tego!
Premier obiecał złote zamki.
(bo kazdy może być bogaty)
"że - każdy - kto ma dobrą głowę...
( a każdy – ma!) - poradzi sobie."
(- "i będzie – wolnym fabrykantem".)
A - TEN fabrykant? – on nic nie ma:
on jest bankrutem – i roszczenia
są ich prywane – nie grupowe...
Syndyk – był także z namaszczenia.
Powiedział tylko: złomu kupa...
I wtedy – zobaczyli prawdę
jak... - ich – "liberał..." - zrobił... -
"w głupa"
Główny doradca - niczym motyl
- żegnając wszystkich - białym żaglem
za sine morze... - Za Atlantyk.
(- because... - "już nie wiem, jak się...
- "kopać...
- z diabłem"*.")
Fabryka – była murów trupem...
- aż ją zmieniono w magazyny
(- akt pracowniczych... - co... -
spłonęły...
- a pozostałą resztką... – zgniły.)
......................
Ojciec - zlecenie ma po cztery
lub trzy pięćziesiąt na godzinę
matka – bez pracy – tylko płacze.
A córcia - często - gorzkim żalem...
- pod ich adresem!..
(- ojca matki)
- że się nie zajmą
"small biznesem..."
że taki skup makulatury
to czysty pieniądz, a Pan Czesiek
ma zawsze kasę... - furgonetkę.
- A on - też przecież... - bez matury.
Pewnie by pomógł...
– Dobry pomysł!
(- to już w połowie jest sukcesem.)
Upływał czas, ot – latek kilka.
Już mądra była z niej dziewczynka.
I – wymyśliła: złom pozbieram!
No i nie mówiąc nic - nikomu,
że pomysł ma,
by coś – od zera – rozpocząć
- biznes
w swoim domu.
I już - od razu było lepiej:
dostała ładne parę złotych.
Ze sklepu - bochen – ten razowy
i wytopiła smalec złoty
pachnący – z czosnkiem – ze słoninki.
Matka się nawet uśmiechnęła.
"Myśl córuś! - bieda. - pracy nie ma..."
"Mamo! - a gdyby... – bez księgowych
już – rozprowadzać go po sklepach?.."
"Myśl Zosiu! - zawsze ci pomogę."
Poszła ze smalcem do sąsiada
tego, co sklep ma...
.
"Z Panem Bogiem!"
"A – witaj Zosiu! - proszę – siadaj!"
spróbował... - i rzekł krótko: gdzie
tam?!
"Są tacy!.. - płacą im w tysiące!
w dolarach, markach! – by nikt więcej.
Wykończą każdą konkurencję!
- A wszystkie chwyty – dozwolone,
bo wolnośc rynku – jest nonsensem...
- Ale... – jest... - ciche -
przyzwolenie...
(- aby handlować ich tytoniem.)
Więć – cóż Ci powiem?
Trudna sprawa...
- lecz...
- obsadzona jest Waszawa
i wojewodztwo – obsadzone...
Przecież się znamy, więc Ci powiem:
legalne – nie jest dochodowe.
Za wódkę, chleb – czy papierosy...
- skarbówce – muszę – w zębach nosić.
więc – jedź na Wyspy – lub...
- inaczej:
Ja... - proponuję tobie – pracę!"
(i myśli sobie: czasy takie...
- że "wilk – wilkowi – jest
"polakiem".")
"Odpuść ten smalec... Odpuść całkiem!
Mam dobry układ – z komendantem.
Bierz tytoń: problem mam z detalem
to znacznie lepsze jest niż smalec."
(I moja będzie tylko głowa,
by – przed policją Cię uchować...)
"Lub... - szkołę kończ - i jedź na
Wyspy..."
Taki obrazek – niemal szkolny:
człowiek jest zdolny...
(- do wszystkiego.)
I wkrótce – sąsiad – ze sklepiku
zatudnił sześciu pracownikow...
Tak! - do "small-czyku".
(Pomysł Zosi...) - i nawet Zosi nie
przeprosił.
i tylko młode Zosi "ego"
smutnie – pytało się "dlaczego?"
12.05.2019 r. CDN.
............................
Część druga: "Sukces"
(Sąsiad się nosił... - "liberałem".)
Do dziś - nikogo nie przeprasza:
ma sklep
i robi - szybki "szmalec"
(i się na drobne nie rozmienia.)
"biznes – is biznes":
"- Nie mam...- kaca!"
(Mówią... - "że też - sumienia nie ma.")
........................
A Zosia? – właśnie z Wysp powraca:
zdobyła spore doświadczenie...
kolejne... – stanowiska pracy.
- by w końcu – zostać – menedżerem.
Nie będzie pytać już sąsiada
co - on - o jej pomysłach myśli.
(- "sklepikarz..." – tylko raz -
doradzał.)
Chce - zgodnie z prawem, z biznesplanem.
Bo ma - na sukses swój... - receptę:
pomysł... - rachunek - i...
– rozdanie:
[(z)decydowane... - i – konkretne.]
- determnację ma ze sobą...
Sporą ma wiedzę i praktykę
i ma przyjaciół bardzo wielu.
- Zacząć chce skomnie – od hotelu...
(- dobre schonisko dla zwierzaków.)
- Bo – nie od razu... (– nie od razu...)
a jednak!... – zbudowano Kraków.
- A ten sklepikarz... spod Iławy...
(- swym kiepskim smalcem - niech się
dławi!)
......................
(Wie o nim... – wszystko!..)
"- Nie chcę wracać."
smalec – czy - "szmalec..."
(- że... - coraz częściej mu się
zwraca.)
.......................
(We wszysktich sklepach... – aż po Mławę
mówią – "a jedź pan na Warszawę!"
"i smaruj pan – bo nie pojedziesz....
bo "Pański Smalec" – łojem jedzie.)"
"W tym smalcu – nawet skwarków nie ma!
a cena?!...
- iście księżycowa.
Pan – powinieneś znać ten temat:
produkt i nazwa... (– oraz cena)
stanowią jedność: cudów nie ma!"
A on chce - nazwą mydlić oczy?
(a ludziom - chciałby – smalcem
płacić?..)
"Pan - "minimalnej"* – nie
przeskoczysz..."
"Każden – co biedą się bogaci
może - też poznać, co to bieda."
"Skarbówkę... - masz – na codzień
prawie.
Każdy! - pracownik ciebie sprzeda,
gdy - my(ś)lisz... - "rynek" – (i...) -
"bezprawie.""
My także znamy mocne chwyty:
każdy bogaczem stać się może...
- więć - masz... – "Biedonkę" pod swym
sklepem
(- "zrób Pan coś...") - ("żeby było
lepiej!")
(– A smalec... – schodzi - coraz
gorzej.)
[Ale...
(- pan jesteś - "liberałem")
i pan znasz prawo, wolny rynek...
i masz - podobno – mocne plecy]
(ale... – pan szykuj - twardy tyłek.)
I ja to mówię – nie dla hecy:
bo są - wybory – coraz bliżej...
- więc – bodaj... - skwarków odrobinę!..
- a może jakoś się - "wywiniesz..."
(swym - głupim szczęściem.)
- Lecz... – bez zmiany:
- "rynek"!..
(- przystawi go do ściany.)
(- on - pracownikow – ma wciąż...
- w "głębi...")
Oj! - mocno mają go w pamięci!..
(- że - jemu... - nie wstyd... - "swojej
gęby...")
"A LUDZIOM - PŁAĆ PAN - JAK NALEŻY!..."
(może... – mniej łoju będzie w dzieży.)
....................
Znowu minęło kilka latek.
Zosia... – już cztery ma hotele...
Szpital(!) – prowadzi z młodszym bratem.
(Każdy pracownik – Przyjacielem...)
I dnia któregoś – do drzwi – dzwonek;
sąsiad(!) - sklepikarz... - że "- on... -
do niej"
"Proszę – niech wejdzie."
"Zosiu!.. - pani...
- chciałem... - ja - (Bardzo!). –
grzecznie?.. (prosić?..)
Czy Pani znajdzie dla mnie pracę?
WIEM – WOLNY RYNEK:
JA ZAPŁACĘ!"
(i - Zosi - aż opadły ręce.)
- Więcej:
(- ŚMIAĆ SIĘ?..) - czy... - BUSINESS?.. -
(wskazać... - dzwi...) - lub...
(- SERCE?).
**************
* "kopać z diabłem" - wlożony po polsku - w
usta amerykańskiego doradcy J. Sachsa
przeksztalcony przez niego odpowiednik
polskiego "kopania się z koniem". Zwrot
"już nie wiem - jak się..." (kopać z
diabłem) - powinien być odpowiednio podany
po angielsku.
* - mowa o "ustawowej płacy minimalnej".
12.05.2019 r. CD. - być może kiedykolwiek
nastąpi. - Chciałbym...
Komentarze (20)
Pamiętam.
Dziś wypadałoby dopisać trzeci odcinek.
Takich jak Zosia wkopać w ziemię
Należy, kiedy na rząd warczą,
Więc się wymyśli... epidemię.
(Posłusznych się ochroni "tarczą".)
Na Wyspy wraca niech, lub wspiera
Minister Jadzię E. i premiera.
Z zaciekawieniem czytałam. Wrażenie miałam jakbym
takie historie już znała. Bo Takich sąsiadów i Zoś w
życiu widziałam.Miłego i udanego dnia z uśmiechem:)
Każda droga... - z przyczyn społecznych - obarczna
była wadami... - generalnie - nalezy stwierdzić ,ze
było odgóne przyzwolenie - na... - przestępczość
gospodarczą, - I to jest zasadnicza - społeczna
przecież... - przyczyna trudności transformacyjnej i
niechęci do wielu zjawisk - ze strony tzw. "plebsu". Z
jednej strony - ograniczano wolność gospodarczą
wynikającą z ustwy - tzw. "ustawy Wilczka", z
drugiej... - przyzwolono na naduzyciaa
finansowo-gospodarcze w ocenie moralnej - i na
przestpczość... - realizownego w ramach prawa - z
przyzwoleniem lub bez sprzeciwu instytucjonalnego. -
tak to widzę... - systemowo.
Miłego:)))
Całkiem życiowo. Pozdrawiam.
Bardzo ciekawie i życiowo o trudach transformacji i
naturze ludzkiej.
Długie lata próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie, jak
bez kapitału przejść od socjalizmu do kapitalizmu w
sposób akceptowany przez wszystkich obywateli?
Miłego dnia Wiktorze:)