Cmentarz
Szerokimi plamami
rozlała się krew na niebie
Pole krzyży znów ożyły
gdy tylko słońce pękło
Marmurowe anioły
otworzyły zimne powieki
a Jezus z kamienia
opuścił ramiona
Czarne ptactwo umilkło
by posłuchać pieśni zmarłych
Świece wygasły
by mogły ujrzeć panią w bieli...
Ona lekkim krokiem się przechadza
a w jej dłoni błyszczy stal
Ogląda swe żniwa
swoje trofea zwycięstwa
Pasie swe piękne oczy
widokiem smutnych kochanków
których rozdzieliła
których zabiła na zawsze
Jednak nikt nie ma jej za złe
bo tak musiało być
Znów rodzi się we krwi dzień
znów zamiera świat
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.