Cmentarz w Gilowicach
Dla Stanisława Pyjasa - mojego przyjaciela... Spoczywaj w pokoju...
Przemożna tęsknota znowu mnie przywiodła
Do wioski co cichutko pośród zboczy
legła
Beskidów – gór które szczerze kocham od tak
dawna
Wioska to skromniutka, ni wielka, ni
sławna
Nad Łękawki nurtem, rzeki niepokornej
(nieraz jej mieszkańcom wypowiada wojnę)
Idę i poznaję - miejsca, ścieżki, domy
Te same budynki, te same balkony
Miłe oku memu, bo przed laty wielu
Były mi sygnałem że jestem u celu
Podróży do krainy radości, swobody
Ach, spraw Panie Boże bym znowu był
młody.
Wiem, to niemożliwe, tak tylko marzyłem.
Daj więc Boże chociaż pamięci mej siłę
Kiedy w twarzy mijanej na drodze osoby
Widzę wyraz który wspomnienia przywodzi
Rysy znane lecz czyje? Ojca, może
dziada?
O nazwisko spytać? No nie, nie wypada...
Kryty gontem kościół, świątynia
przepiękna
W przedsionku drewnianym na chwilę
przyklękam
Potem, nim wymienię uściski z żywymi
Z tymi co odeszli kilka zdań zamienię
Moi gospodarze kto tak jak wy umiał
Czas do cna wydusić, kto by dziś
zrozumiał
Pot dnia powszedniego i świętość
niedzieli
Ten cmentarz cichy taki, jakby mur
oddzielił
Dźwiękochłonny to miejsce od sąsiedztwa
szkoły
Gdzie stale rozbrzmiewa gwar głośny,
wesoły
Nawet ptaki cmentarne, tak mi się wydaje
Ciszę nakazują, strofując się wzajem
Nic więc nie przeszkadza myślom i
modlitwom
Jak znak zmartwychwstania kwiaty wonne
kwitną
Idę dalej za chwilę pośród grobów wielu
Znajdę ten gdzie leżysz Ty mój
przyjacielu
Mojego dzieciństwa i mojej młodości
Kamień grobu Twego. Brama do wieczności
Medalion ze zdjęciem. Wielka chmura
włosów
I twarz Cherubinka, mimo brody, wąsów
Wspomnień strumień wartki, wędrówki po
górach
I marzenia nasze z głową w rzadkich
chmurach
Myśli i domysły chłopców niedorosłych
Później o muzyce, o poezji wzniosłej
Mówiliśmy gdy minęły już lata dziecięce
Musiały nam starczać wakacji miesiące
Na poglądów wymianę, na doświadczeń
przekaz
Banalnie rzec by można czas płynął jak
rzeka
Tylko tych wakacji nigdy nie zapomnę
Do siebie samego mam żal tak ogromny
Kiedy rok niecały przed tamtym zdarzeniem
Jakaś chmura wielka zaćmiła sumienie
Zamiast z Tobą omówić ważną jakąś sprawę
W „SŁONECZNEJ” wolałem wino i zabawę
Życie Ci zabrały prawa czasu tego
Człowiek był nieważny, lecz poglądy jego
Tyś miał odwagę pomimo swej drobnej
postury
Próbować rozwalić nieprawości mury
dziś w książkach z historii tylko drobna
wzmianka
Tak było - już nie jest, krótka
pogadanka
Co o tym sądzicie dziś licealiści?...
Krótki wiersz się wyłonił spod girlandy
liści
Rafała Wojaczka - niech za złe mi nie ma
Że tutaj przytoczę go bez pozwolenia
„ŻYJĘ NIE WIDUJĄC GWIAZD
MÓWIĘ NIE ROZUMIEJĄC SŁÓW
CZEKAM NIE LICZĄC DNI
AŻ KTOŚ PRZEBIJE TEN MUR”
Już ćwierć wieku ponad, jak ten wiersz
ujrzałem
Na Twym grobie, pamiętam, łez kilka
wylałem
W sadzie przy twym domu na sznurze
wisiały
Suknie od żałoby wielkiej poczerniałe
Światu skargę niosąc smutnym swym
łopotem
Przypomniałem wtedy sobie ławkę, tę pod
płotem
Gdzie w szachy graliśmy letnim
popołudniem
Bezwiednie westchnąłem „ależ było
cudnie”
Dziś klimat się zmienił i czas całkiem inny
Kim dziś byłbyś przyjacielu z moich lat
dziecinnych?
Byłbyś pewnie dalej trybunem ludowym
Bo się moc zrodziła nieprawości nowych
I o sprawiedliwość toczyłbyś znów bitwę
Chcę więc w Twej intencji zmówić dziś
modlitwę
O Twój spokój wieczny i odpoczywanie
A kiedyś gdy nasze nastąpi spotkanie
Podejdę i powiem „witaj drogi Stachu
Może masz ochotę na partyjkę szachów?”
Komentarze (1)
napewno miałby:)