Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Co mam zrobić?

Mam go przez dwa dni
i tylko dla siebie
jeszcze nie wiem
co z nim zrobię
Czy mam tańczyć
czy mam leżeć
czy na spacer
wybrać się.
może ktoś
doradzi mi
co zrobić?
Z












































wolnym czasem.


autor

AnnaX

Dodano: 2015-05-22 23:28:37
Ten wiersz przeczytano 1759 razy
Oddanych głosów: 15
Rodzaj Bez rymów Klimat Wesoły Tematyka Na dobranoc
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (22)

kazap kazap

nie wiem każdy wolny czas inaczej sobie wypełnia
pozdrawiam

AnnaX AnnaX

Dziękuję wilku za bardzo obszerny komentarz. :):)

użytkownik usunięty użytkownik usunięty

Czytaj i poluj, może wreszcie napiszesz wiersz!

Stanisław Grochowiak

Polowanie na cietrzewie

...O trzeciej nad ranem obudził mnie leśniczy. Był
zgoła
W koszulce męskiej – do pępka. Widziałem więc jego
Brunatne przyrodzenie z leciutkim nalotem siwizny.
- Do galopu – zawołał – Herbata kotłuje się w
garnkach,
Baby po chałupach rozniecają ognie.
Mróz – jak Piorun Jasny – rozświetlił powietrze,
A pan mi tu chrapiesz w Stodole Pierzyny.
Zlękniony
Wskoczyłem w gacie –
I za siekiereczkę!
Dzyń, dzyń! – zatupotałem po okowach lodu,
Który ściął wodę w szczerbatej miednicy.

W tym czasie Leśniczy pieklił się przy ogniu:
Sadzał jaja na tłuszcze, ćwiartował kiełbasę,
Złotym zapachem cebuli obrócił mi język z wierzchu na
nice.
- Lej pan gorzałkę!
- Do szklenic?
- Do gardła!
- Liter wystarczy?
- Jak dla pana, basta. A teraz daj flachę!

I przechylił. I nagle
Stała się Wielka Bożonarodzeniowa Jasność,
Kiedy On pił.
To chyba wtedy Proboszcz – zaspany jeszcze – oblekał
się w komeżkę,
Kiedy On pił.
To chyba wtedy samotny bocian prostował złamane
skrzydło,
Kiedy On pił.
To chyba wtedy Karpie – w zamarzniętym stawie –
rozpuszczały włosy.
Kiedy On pił.

Ale już Wiara Strzelcy domagają się u okien:
Ten w lisiej czapie,
Tamten spod Kozienic,
I ów – co uwiódł młódkę, a ojce go zdybali.
Ach, przaśne, męskie, stupudowe przekleństwa
Katulały się po śniegu jak młode niedźwiadki;
Nawet Leśniczy
Z wódą się zacukał,
I przez chwilę chciał czmychnąć do panieńskiego
alkierza.

Ale bogać tam! – Jazda! Wraz łapiemy za rury,
Szleje torb myśliwskich wiążemy przez barki –
I w mróz!

Noc była. Za tą wielką nocą
Pola leżały białe, lecz tak trochę sine,
Jakby je śmierć ścięła. U zarannej gwiazdy
Wisiał sopel ciszy. Tylko pod obcasem
Śmigały żwawe, srebrnoskrzydłe świerszcze.
Wiater szedł nad polem
Niziutko – zwyczajem psa, co skwapliwie węszy.
Tak i my – potulni:
Ten w lisiej czapie postękiwał ciężko:
Widać go Zmora we śnie dopadła, a puścić nie raczy.
Tamten spod Kozienic wojował ze czkawką;
Hyp! – i hyp! – Lekarz od dawna odmówił mu zdrowia.
Ów, co uwiódł młódkę, próbował coś nucić,
Lecz jak się pośliznął, tak w niemotę popadł.

Ba, nawet sam Leśniczy, nastroszył się szronem,
I choć ziąb okrutny, on pary z gęby nie puścił.

Noc była. Gdzieś w pobliskim lesie
Mróz kopnął salwą z gwintowej
Aże dech zaparło. Potem znowu głucho.
Jeno od Sadyb – od ich białej sieni
Szło coraz słodsze, rozmarzone mlaskanie:
To bracia Dziki ucztowali w kartoflach,
Które chłód zimowy ucukrza i marcypani.

I właśnie wtedy –
Znienacka –
Ku grozie naszych rur posenniałych –
Wyszły nam naprzeciw
Szlachetne, Ciepłokrwiste, Dziewczęce Cietrzewie.

- Bigosować. Bracia! Bij, kto w Boga wierzy! -
Tak Leśniczy wrzasnął, aż mu złote żyłki (co starość
zwiastują)
W oczach popękały. A tamci już za nim:

Proch za prochem, śrut za śrutem, i granulek garścią
Prosto w te Miłe, ogniskiem pachnące, Zwierzęta.
Pamiętam błogosławioną zawieję krwi,
Która obmywała mi czoło i słonymi pocałunkami pieściła
me wargi.
Pamiętam macierzyńską ulewę piór,
Które osuwały się wzdłuż moich ramion jak krople
stężałego miodu.
Pamiętam dziecięcy, ale jakże wdzięczny śpiew
Cietrzewi.
Który zgiął mi kolana i nad głową rozpiął namioty
Kościoła.
Klęcząc, wrzucałem do myśliwskiej torby
Drżące pod opuszkami palców – dojrzale Owoce życia.

...Dobrze przed zmierzchem obudził mnie Leśniczy. Na
niebie
Stała chmura podobna do wątroby. To właśnie z niej
Śnieg ostatni uchodził, zastygając w drzewach.
W izbie było ciepło,
Leśniczy we flaneli,
Zegar wyrzucał kukułkę jak matka dziecko na dwór.
Ten w lisiej czapie
Spał na gołej ławie,
Tylko ręka bezwładną cos pisał w powietrzu;
Tamten spod Kozienic
Osypał się wzdłuż ściany,
Kucnął, pięścią podparł
Łeb mroczny jak puszcza;
Ów, co młódkę uwiódł, oblizywał się we śnie,
Pocałunki tak zgarniał czy posmak bigosu?...
- Chyżo! – rzekł Leśniczy – już na nieszpór dzwonią,
A pan gliwiejesz! Do kroćset, naturę
Masz ponoć poetyczną. Tymczasem mnie Starego
Sam na chandrę wystawiasz z tym pokotem ptactwa,
Filozofii jam głodny.
Wstałem –
I tak już do rana,
Skubiąc zdechłe cietrzewie, wiedliśmy rozmowę
O śmierci niechybnej.

Styczeń 1971

z tomu „Bilard”, 1975


Krzysztof Kamil Baczyński

Łowy

1.

Już się świt wyroił
kolorem jagody.
Strzelec konie poił
u zielonej wody.

*

Trąbka srebrna, z trąbki potok.
Poszedł strzelec w sosen rzekę,
poniósł łuk z cięciwą złotą
na łowy dalekie,
na łowy.
Jeszcze za nim chustką wiała,
jeszcze włosów promień dała,
niby nić na dziwną drogę,
niby przypomnienia ogień
włos dała.
Jeszcze z ciała jej nie okrzepł,
snu jej pełny niby dzban,
jeszcze oczy świtem mokre
do gwiazd składał jak do ran,
do gwiazd bladych.
Trąbka srebrna, ciała łuk.
Tonął strzelec w złoty puch,
tonął w olchach i w dębinie,
pozostawił cień dziewczynie,
w domu cień zostawił.

*

Jakże będę z cieniem twoim
usta łączyć jak ze zdrojem:
ni on płomień, ni on duch,
ni on włosów twoich puch,
jeno śpiew pajęczy.

*

Już się świt dopalił,
buchnął ognia słup.
Strzelec na oddali,
w domu cień jak duch.

2.

Przędzie drogi nić
kołujący liść.
Jakże ścieżka płynie,
górą czy w głębinie?
Dzikich jabłek łopot
poświst ptaków tnie.
Modry ptaku, przynieś
pogłos o zwierzynie,
zarzuć tropu nić
na różowe kły.
Trąbka srebrna zwiedzie
sarny i niedźwiedzie,
zarzuć tylko nić.

3.

Na polanie białe łanie
w tańcu niosły ciała strąk.
Jedna wiodła je błękitna,
jakby rzeźba wodnych rąk.
Tak cieniami niosły trzepot,
tak w nie słońce nikło blaskiem,
że stawały się jak cienie
drzewem, wodą, liściem, piaskiem.
A za nimi strzelec tropiąc
zgubił łuk,
nie wiązane cieniem stopy
kładł w kurzawę chmur.
Trwał szelestem, w taniec nikł,
zmieniał ręce w wiotkość leszczyn,
ni mu ptak spod stopy tryśnie,
ni mu gałąź nie zatrzeszczy,
kiedy wznosi modry lot
potrącając liści strop.

*

Znów się świt wyroił,
minął dzień i noc,
zbladły wodopoje
nad różową wsią.

4.

Nie ma strzelca. Panna płacze.
Zanim minął mleczny dzień,
idzie panna modrym lasem,
płacząc niesie strzelca cień.
Na gałęziach promień biały
porozpalał jak płomyki
sierść wiewiórek - rudy mech.
Wiodły pannę w zagajniki,
wiodły pannę złotym dnem,
wiodły pannę nad jezioro,
gdzie czerwoną kryte korą
drzewa stały.
Nad jeziorem zła poświata,
leży strzelec w blasku biały,
a w jeziorze, w kręgach wód,
w kolorowym wieńcu nut
tańczą łanie, niosą taniec
w głąb.

"Wstań, kochany." Plotła wieniec
w białych rąk.
"Wstań, kochany." Z nóg mu zdjęła
zaplątany jak sznur trop.
"Wstań, kochany." Leży strzelec.
Płacze panna i na ziemię
kładzie strzelca cień i klnie się:
"Jeśli cieniem nie uniesie,
jeśli zieleń nie odnowi,
jeśli bicze łez - niech w knieje
sama drzewem skamienieję.
Wtedy, kniejo, z nim mnie zamień
w jeden krwią porosły kamień,
zamień w drzewo."
Cień u stóp jak motyl drżał.
Zamilkła panna. Strzelec wstał,
zgarnął z powiek ciężkie niebo -
pułap snu.
Ze słonecznych witek promień
jeden wyciął - sczynił łuk.
Wracał strzelec, przy nim panna,
przepłynęli bór do rana.

Już się świt dopalał,
Już się świt dopalał,
rósł jak mleczny porost.
Trąbka srebrna, złoty łuk.
Utonęli w mleczny puch,
w oplot dłoni, w zachwyt ciał,
tylko cień u stóp im drżał
jak ptak zamyślenia.

26 II 1942

obywatel69 obywatel69

coś tam, coś tam, zrób :) pozdrawiam

_wena_ _wena_

Anno, Ty się nudzisz, a ja nie wiem co mam zrobić z
natłokiem zajęć. Zapraszam do siebie, pomożesz mi a ja
w podzięce poczęstuję smacznym obiadem i pysznym
deserem, lampka wina też się znajdzie :))) Pozdrawiam
z uśmiechem.

Ewa Kosim Ewa Kosim

Tylko relaks:)pozdrawiam

lotka lotka

Zazdraszczam :-)
Na beju szalej! :-)
Pozdrawiam ciepło :-)

chica chica

Wykorzystać go, a co tam:)

krzemanka krzemanka

Mini erekcjato. Dylemat ludzi przepracowanych.
Podobno lepszy jest wypoczynek czynny,
więc chyba spacer:) Miłego dnia

Donna Donna

Podaruj mi ten wolny czas. U mnie ciągły deficyt.
Ładny wiersz. Pozdrawiam serdecznie.

Ola Ola

O. To ja mam lepiej:-) :-) . Dobranoc AnnoX:-)

AnnaX AnnaX

Wolna sobota i niedziela:)))))

Ola Ola

A co to przeszłaś na emeryturę, że masz tyle czasu:-)
?

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »