codziennie gaśnie słońce
.
kiedy śpię skrywam nieufność w snach
nie dostrzegam barw ani dźwięku słów
po innej stronie czasu zostały szczegóły
zawisły pośród wirujących liści bo teraz
spaceruję codziennie gdy gaśnie słońce
w cmentarnej alejce głęboko do piersi
wlewa się lepki chłód a smutne kościoły
zamrażają łzy które ciągle bolą
wczoraj widziałem zmianę rozstawu krzyża
jej dusza rodziła się w czepku
z wołających dłoni połączona cierpliwością
pojednania aż po rojenia w palcach
a ja tęsknię rozwieszając wciąż żywe
łez korowody na samotnej choince
Copyright by © Jan Gawarecki
Komentarze (8)
Śnię kolorowo, nauczyłem się, a wiem że byłem bez
słońca i kiedy znowu będę, to przecież doświadczony
bez złych wspomnień:)
Refleksyjny przekaz skłaniający czytelnika do
przemyśleń na temat życiowych potrzeb i wartości.
Pozdrawiam.
Marek
Dawno u Pana nie byłam. Gdy człowiek pozostaje
osierocony, tak własnie się czuje, jak w tym wierszu.
Cięzko to przelać na papier. Pozdrawiam serdecznie:)
przepiękny, wzruszający wiersz. Tęsknota bardzo boli
Janku. Pozdrawiam cieplutko i życzę spokojnej nocy :)
Poruszające i bardzo smutne wersy...niestety
codziennie czyjeś słońce gaśnie...Serdeczności :)
Wiersz przejmujący. Nie pozostawi czytelnika
obojętnego. Miałabym dla Pana piękną kołysankę
niestety jednak nie mam pewności co do znajomości
przez Pana języka angielskiego. Chciałabym Panu jakoś
otrzeć te łzawe sznury. Pozdrawiam
Przeszywająco smutny.
Gaśnie... ale znów staje,
rozświetla życiowe rozstaje.
pozdrawiam Janku, miłego wieczoru.