Codzienność
Doskonale wiem, jak to jest, codzień kąpiąc
się w bezmocy,
krzycząc w toń najgłuchszych studni,
czekając odeń pomocy,
w wodospadzie dusznych myśli wznosząc wzrok
o noce mniejsze
nagle zdając sobie sprawę - wpadłem w
głębie najciemniejsze!
A ci, którzy wygłaszają przeciw innym
zabobony,
ci dopiero są przegrani, choć żaden nie
ocalony
człowiek od przestrzennych więzień, od
wolności kosztem życia
czując lęk nawet w dzień biały szuka w
marzeń mchu ukrycia...
A dopiero ten jałowym gruntem jest dla
ludzkiej chwili,
nie zdążyli ci zrozumieć, którzy tak
głęboko wpili
swe korzenie w jego miękkość, że zabrakło
im odwrotu,
jednak ci... każdy z nich zginąć za tych
snów pęk byłby gotów...
Doskonale, choć tak marnie, to ogarniam
swoją jaźnią,
każdego tak drogi wiodą, że się nie
rozminie z kaźnią
ludzkich uczuć, marzeń, dążeń, światów idei
przeróżnej,
a starania... och, niestety, większe,
mniejsze, bywa różnie...
Noc, a nocą straszy wszystko, każdy cień
coś sączy, rośnie,
tak to zawsze, byt maleńki nie zrozumie,
nim dorośnie,
lecz czy widzisz? Czy te mroki czasem się
nie rozstępują?
Nie, to dzieci, wpierw niewinne, już noc z
dniem mylić próbują...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.