Codzienność
Promienie słońca budzą uśpione powieki,
witam jawę minął sen daleki.
Zbieram siły powracam do monotonii,
ruszam w grę codziennej ironii.
Przyjemności początek i koniec,
podąża za mną codzienności goniec.
Ciągle przemijają godziny i minuty,
świat gna do przodu układając losu nuty.
Za oknem stały bieg, trwa dalej gra,
niebo patrzy jak to wszystko gna.
Marzę sobie jak by tu zatrzymać czas
marzę sobie widząc duszę w nas.
Marzę...
Niech już minie szarość dnia
moja kraina szkarłatna noc jasność da.
Oświetli umysł snem,
co jest z tym dniem?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.