Constantia
Bogdanowi
chwyciłam mocno gałąź potężnego dębu
drzewo otuliło mnie swymi konarami
zasłoniło liśćmi
pozwoliło przytulic się do pnia
słucham co dzień jego wewnętrznego
szeptu
czułego głosu
rozkochuję się w stałości i sile
jest mi przyjacielem, oparciem,
towarzyszem
z każdą rozmową wdrapuję się coraz wyżej
pewnie stawiając stopy
patrzę przed siebie
na rozłożystą koronę
gałęzie liczne jak dopływy Amazonki
im wyżej wchodzę tym głębiej wnikam
odkrywam, poznaję, zachwycam się
jestem u siebie
jestem z nim
żyjemy w naturalnej symbiozie przyjaźni
kocham dęby
tylko one są w stanie udźwignąć ciężar
lat
dać namiastkę wieczności
zamykam oczy i piję życiodajne soki
powoli zmieniając się w jedną z gałęzi
Komentarze (1)
Pięknie i trafnie/puenta/ Dęby to symbol Dobry żywy
wiersz Pozdrawiam:)