courage
Spadam z drabiny
od półtora godziny
-wysoka ta drabina?
-ktoś zadaje pytanie.
-dopiero spadać zaczynam.
-odpowiadam na nie
-a ty widzisz coś tam, na dole?
-ciemność widzę, jak obrus na stole
wyhaftowany setką niepotrzebnych
zadowoleń
A jeśli JA nie pozwolę
rozrastać się zarazie karaluchów
byłbym szczęśliwszym nie widząc juz
ważek
nierozpalonym ogniem się nie poparzę
ja sam pośród ważek. Ich skrzydeł ruchów
a jak prawda przyjdzie do mnie?
we własnej osobie?
czy odnajdę jej obraz schowany wśród
wspomnień?
co zrobię?
Czy Ją rozpoznam?
Dawniej była inna. Patrzyła z góry
Chodziła na szczudłach
teraz jest mizerna
zmalała i wychudła
ich mózgi są tak nieskazitelnie białe
bo są prane w proszku ariel
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.