Cóż bez ciebie
Gdy życia podpory wygięte nad stan
i mury spękane w posadach się chwieją,
jedyne oparcie w niedoli, co mam,
to w tobie – ty moja nadziejo.
Choć kierat głęboko odciska swój ślad,
a chmury złowieszczo nad głową
ciemnieją,
to wytrwam, gdy tylko pomożesz mi wstać,
nadziejo – ty moja nadziejo.
Zbyt często się zdarza, że gubię gdzieś
sens,
a wiary pokłady jak lody topnieją,
pojawiasz się wtedy, przynosząc mi chęć
do życia dalszego – nadziejo.
Gdy pustka wokoło wypełnia mi świat,
a szanse na jutro z dnia na dzień
maleją,
dodajesz otuchy, bym dalej mógł trwać
przy tobie – ty moja nadziejo.
A gdy przywołuję wspomnienia sprzed lat,
dostrzegam, że szybko obrazy płowieją,
odświeżasz te chwile ulotne jak wiatr,
by trwały wciąż ze mną – nadziejo.
Choć nieraz zanikasz, spowija cię mgła,
nie odchodź ode mnie cmentarną aleją,
bo cóż pozostanie takiemu jak ja,
co żył tylko tobą – nadziejo.
Komentarze (57)
AMOR*, dzięki za czytanie :)
Takie życie i cóż począć bez niego, pozdrawiam :)
Dziękuję Beato.
Podobno z gustem się nie dyskutuje, ale widocznie mamy
podobny.
Pozdrawiam :)
Świetny wiersz, bardzo w moim guście.
Pozdrawiam:)
OK
Pozdrawiam.
To znaczy był mały nakład? Teraz nie mam czasu, ale w
weekend napiszę na pocztę.
Pozdrawiam.
Nie znajdziesz w księgarni, tylko u mnie ;)
Zamierzam zamówić w mojej księgarni :) Jak będe w
Polsce, to odbiorę.
Kupujesz na allegro?
:)
Już się boję ;)
Bo całe bochenki, to może za dużo. Poczytam, to sobie
ocenę sama zrobię. :)
Ja też tylko przelotem... na miotle :)))
Nieraz trzeba się spieszyć, może jestem tu tylko
gościnnie...
Przed zakraplaczem powinno być lekkie muśnięcie
powiek...:)A i tak daleko do zakropienia :)