Cudowny bal
Idę po ciemku,
przez trawnik pcha mnie wiatr.
Słyszę rozmowy, muzykę i grę.
Wiem, że spóźniłam na bal się.
Wchodzę do sali pokrytej kwiatami.
Wokół mnie, porcelanowych masek tłum.
Wszyscy wirują w tańcu,
a ja przy nich gubię się.
Idę pod ścianę i stoję tam.
Ocieram twarz,
bo po policzku spływa kryształowa łza.
Patrzę w okno i widzę
jak mrok spowija noc.
Stoję sama,
w czarnej sukni, w butach ze szkła.
Zapomniałam maski i wiem,
że na powrót za późno jest.
Bez maski dla nich nie liczę się,
ale wciąż wierzę,
że do tańca zaprosi mnie ktoś,
Ktoś kto bez maski zaakceptuje mnie...
I w dalszym ciągu trwa ten bal,
cudowny bal, w którym tańczą wszyscy,
ale nie ja.
Na tego Księcia nie doczekałam się,
chociaż przez całą noc,
przy ścianie samotnie stać musiałam...
Komentarze (2)
Dzięki za rady. Z pewnością z nich skorzystam.
Jeszcze dzisiaj postaram się coś dopisać ;)
zbyt płytko, zbyt wprost... pokaz nam ten bal, co się
działo jak bawili się inni co zapamiętał podmiot
liryczny i jak. otwórz się na to co wokół, nie zamykaj
peela. nie daj mu patrzeć tylko w siebie. czasem takie
z pozoru nieistotne szczególy mówia więcej. -
pozdrawiam :)