Cut
Bo cisza ma swoje kolory, odcieni tysiące
A spokój ma swoje zasady, przemilczane w
większości
Staram się odwiedzać siebie sama jak często
się da.
Spokojnie, pomału, małymi łyczkami
Cichutko, malutko, za zamkniętymi powiekami
Pragnienia, marzenia, sny niespełnione z
zasady
I nieświadomie chowam ręce do kieszeni
I nieświadomie cieszę się twoim zapachem
I nieświadomi przełykam twoją ciszę,
zagryzam moim milczeniem
Dłonie wyciągam w nieznane
Owijam się światłem poranku, przespać chce
najgorsze
Zgubić się łatwo w słowach potoku
Gdzie nie słychać początku,
A między krzykiem ginie przecinek
Staram się nie deptać sobie po stopach, bo
iść już nie umiem,
I gryźć się po zębach tez nie lubie,
To wydaje się tak mało higieniczne
Gdy tonę w pokładach kurzu
I śmierci zajrzałam w oczy, niebieskie i
zimne,
Gdy zabrała mi kolejny promyczek,
który na tak krótko zapisała się na mojej
skórze bliznami
I łez już nie starcza by topić swoje obawy
Chciała bym zasnąć w twoich dłoniach,
zapachem twoim przesiąknięta
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.