Cytadela
schodami w dół
do wnętrza zamglonego klubu
opar testosteronu zaćmił okna
godność została w szatni
o godziwości nucą tylko
muchy w toalecie
- nikt tu nie nuci
idzie wśród ścian
dudniących jak kroki
gorzki przełyk, oddech przyśpieszony
muzyka i światło wpędzają w rytm
z każdym krokiem tańczą
cudnie znów
choreografia perfekcji
à merveille!
pewna opatrzność nie z tego świata
wystawia stopę zanim rurka przypiecze
dłoń
bezpieczne lądowanie na szpilce
emocjonalność zastyga w źrenicach
krusząc obraz tu i teraz
jedynie sfinks w trosce o szkic
otrząsnąłby się z piasku
przyjmowała szelest adoracji
choć najtrudniejsze były poranki
w obcych pokojach trzeźwość
gładziła wzdłuż przetarć nadgarstki
to nie siniaki
to dusza próbuje opuścić ciało
hartowana mrokiem
kłamała nawet pytaniem
rozglądając się po półcieniach
nadziei której się udało
opuścić duszne miejsce
bo przecież nie ma złych kobiet
to szpryca jest zła
https://www.youtube.com/watch?v=s_fWEqYIYx8
Komentarze (3)
Opowieść mnie pochłonęła. Pointa znakomita, wiele
ciekawych metafor.
życie jak taniec na rurze...
Ponury obrazek ciekawie namalowany.
Miłego dnia:)