Czarna księga
Czarna, wielka księga...spisana w jednym
tomie,
W środku wiele szarych kartek, miejscami
popalonych,
Jakby ktoś chciał przekreślić nie daleką
przeszłość,
Która czasem sama płonie.
Rzadko spadają na nią krople łez, które
zmyłyby kurz
Osiadły po tylu latach na okładce...
Co się dalej z nią stanie? Może będzie
leżeć
Nie ruszona na dywanie?...
Pokój... niemal pusty, czerń miesza się z
szarością i bielą,
Wewnątrz tylko nadłamane krzesło, biurko i
szafka
Na wyczerpujące się pióro.
Jedno okno... po szybie spływa woda.. może
to deszcz?
A może płacz Boga?
Księga ciągle leży...od dziewiętnastu lat
nienaruszona,
Czasem powiew wiatru ją otworzy...
lecz otwiera się szara, popalona, potargana
strona,
i znów się zamyka...chowając całą
boleść,
kto to podniesie, kto kurz zdmuchnie?
Ona... bo Ona kochać całym sercem umie.
Komentarze (2)
Daje do myslenia,podziwiam.
Witaj...z przyjemnością
przeczytałam.dobre,pozdrawiam++