Czarne obłoki
Błąkam się po wielkim, ciemnym lesie...
Szukam niegdyś zaginionego sensu...
zaginionego celu...
Gdzieś mi uciekł, gdzieś się skrył,
Jego brak spycha me serce w marny pył...
Stoję na skraju polnej drogi, a nad głową
widnieją tylko czarne obłoki...
Czuje na sobie wzrok wielu, obserwują mój
każdy ruch
I nawet nie zadając pytań, oczekują ode
mnie bezbłędnych odpowiedzi...
Czasem pojawia się nadzieja,
Delikatnie się rozpala...
Coraz większe rzuca iskry,
I nagle gaśnie...
Znów czuję udrękę,
Znów czuję strach,
Znów czuję, że zatapiam się w koszmarnych
snach...
Rozdarta na milion kawałków krzyczę
POMOCY!
Tylko drzewa zdają się słyszeć me
wołanie,
Ale wiatr delikatnie kołysze je do snu,
Uniemożliwiając nam tak długo oczekiwane
spotkanie...
Stoję na skraju polnej drogi,
Wokół tak cicho i pusto...
A nad głową widnieją tylko czarne
obłoki...
Którą wybrać drogę?
W którą podążyć mam stronę?!
Me serce milczeniem odpowiada...
Niepewność, bezsilność, strach...
Tak! To one prowadzą mój mały świat!
Unikając spojrzeń z różnych stron, złą
wybieram drogę,
Niepewnie i z bólem stawiam pierwsze
kroki...
Tak bardzo chcę się z przeznaczeniem
zmierzyć!
Tak bardzo chcę w swe siły uwierzyć!
Lecz nadzieja szybko gaśnie...
Pozostawiając tylko rozgoryczenie, strach i
poniżenie...!
Idę więc dalej... lekko stąpam po każdym
centymetrze, a czarne obłoki śledzą moje
niepewne kroki...
Tak bardzo boję się jutra!
Tak bardzo boję się rana!
Czy już nigdy nie pozbędę się tego
nieznośnego wahania?!
Bo jeśli znów o świcie zgaśnie ma
nadzieja...
Jeśli zgaśnie ma wiara?
Wiara w dobro...
Wiara w ludzi i pokolenia...
Wiara w spełniające się marzenia...?
I jeśli znów celu szukać będę musiała?!
Albo w ciemnym lesie za iskrą życia biegać
do rana?
Proszę... spraw aby mój sens miłości do
brata,
Stał się potężniejszy od całego, mrocznego
świata...!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.