Czarne skrzydła
Nie wierząc w miłość... Staram się o Tobie zapomnieć...
Nocą otwieram okno szeroko
Patrzę w dal, w piękno gwiazd skrytych
głęboko
W nieba przestrzeni
Kiężyc pozwala mi dotknąć wolności
korzeni
Delikatny szum wiatru przytula mnie do
siebie
Unosząc mą duszę na obłoku ku niebie
Otwieram czarne skrzydła, by nie spaść, gdy
powiew odejdzie
Noszona wspomnieniami, lecąc już sama,
błądzę nigdzie i wszędzie
Pamietam każde słowo, gest, oddech
Każde oka zmrużenie, każdy wspólny
grzech
Chwile razem spędzone
Myśli ku sobie wciąż zwrócone
Miłość prowadziła mnie do Ciebie, po
gwiazdach skacząc
Znów do siebie wracając
Jeden błąd
Jeden ruch prowadzący donikąd
Potem tylko ciche łzy z hukiem
uderzające
O ranę na mym sercu, parząc miejsca powoli
się gojące
Teraz starając się zatrzeć dzieje dawne
Zamykam serce w diamentowej klatce
W miłość juz nie wierząc
Za tym co mogło nas czekać czasem
tęskniąc
Lecz przychodzą sny cudne
A zarazem obłudne
Bo widzę w nich nas
Kochających się, szczęśliwych, przed
swiatem uciekających w las
Jego usta jak płatek śniegu
Obsypują mnie pocałunkami, pozostawiąjąc w
dali czasu szybkiego biegu
Wokół okrycia duszy porzucone są
niedbale
Jesteśmy teraz jednym ciałem
I nagle wszystko znika
W ciemnościach odnajduje się tylko tęsknoty
tunika
Z myślą czy Ty ten sen również miałeś
Czy to była jawa czy naprawdę mnie
kochałeś
Znów w mym oknie ląduję
Do rzeczywistości wracając, do środka
wspomnienia pakuję
Składając skrzydła, otrzepując z siebie
ostatnie czarne pióra
Widząc wschodzące słońce, zamykam okno, by
wieczorem rozpętała się ponownie marzeń
wichura...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.