czas obnażony
z trzeciego kalendarza opadły już kartki
jak drzewom opadają liście?ręce
choć to było lato
od tamtąd tylko dwa nakrycia przy stole
i puste majaczące miejsce... w sercu
bo w gwałtowności nagłej tortury
wydarto z piersi życiodajne tchnienie
[nawet nie skończyłeś kolacji.
i co? do nieba wpuszczono cię głodnym?!]
aż dotąd wonność flaneli
jak stale_świeży zapach
w niewietrzonym od lat pokoju
podrywa się przy każdym ruchu
łamiącego się ciała
[ja tańczę, tato. a ty zbieraj dla mnie
proszę
kolorowe papierki po cukierkach]
przeglądanie jakby przez cudze oczy
historii dawnych na kliszach
okruchy... strzępy... mozaiki...
znajomy dreszcz kuca na karku
jak zwiastun obecności
[i usyp drogę ze sreberek po
czekoladkach...
jeszcze tylko kilka kroków]
Tacie
Komentarze (1)
przejmujący wiersz i ten motyw ze sreberkami po
czekoladkach... bardzo wzruszający :-)