Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Czas wojny

Mamy dużo szczęścia. Pisząc „mamy” mam na myśli nasze pokolenie, które żyje w czasach wolnych od wojny, choć te toczą się aktualnie, ale z dala od nas i nie w takim wymiarze jak I, czy II Wojna Światowa. Dużo wiemy o okropnościach wojny, o tragedii jej uczestników, rodzin, o śmierci, o skutkach jakie po niej następują. Wiemy to z opowieści, książek, filmów, ale tak naprawdę nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jej okropności, gdyż osobiście tego nie doświadczyliśmy i należy uczynić wszystko, by tak pozostało, byśmy nigdy nie musieli odczuć jej na własnej skórze, ani nasze i ich dzieci. Myślę, że każdy ma w swojej rodzinie kogoś, kto zginął na wojnie, a mógłby jeszcze żyć, lub przynajmniej dożyć czasów w których moglibyśmy ich osobiście poznać i nacieszyć się ich widokiem i obecnością. Zastanawialiście się kiedyś ilu ludziom wojna pokrzyżowała plany, zniszczyła życie, dobytek, wszystko co mieli, zrujnowała kariery, marzenia, przerwała miłość?
Nie wolno nam o tym zapomnieć i musimy opowiadać o tych zdarzeniach naszym dzieciom, wnukom, by mieli świadomość tego, jak strasznym jest czas wojny i jakie mają szczęście żyjąc w czasach, kiedy jej nie ma.
Przeczytajcie poniższy tekst, który nawiązuje do moich słów powyżej. To długi tekst złożony z dwóch części, oparty na faktach, opowiedzianych mi przez członka mojej rodziny. Mam nadzieję, że ci, którzy dotrwają do jego końca, nie będą tego żałować, czego sobie i Wam życzę.
List, który jest drugą częścią tekstu niestety zaginął. Osoba, która mi go czytała, gdy byłem dzieckiem, też już nie żyje. Napisałem go z pamięci i liczę na to, że pamięć mnie nie zawiodła. Mam też nadzieję, że gdzieś tam w Niebiosach bohaterowie tej opowieści czytają ją uśmiechnięci i przytuleni do siebie…

Cześć skarbie.
Nie było mnie kilka dni i widzę, że trochę liści przywiało na twój grób. Zaraz je sprzątnę.
Pewnie jesteś ciekawa gdzie się podziewałem tyle czasu? Już się tłumaczę.
Nie chcę, byś się martwiła, ale wiesz, jestem już starym człowiekiem, który bez pomocy wnuka, który mnie tu przywiózł i czeka w samochodzie, nie chcąc przeszkadzać mi w rozmowie z Tobą, pewnie sam nie dałby rady tu przydreptać.
Na kilka dni wylądowałem w szpitalu, zachorowałem na „starość” i miałem nadzieję, że już z niego nie wyjdę, że w końcu, po tylu latach będę mógł się z Tobą spotkać, wierząc, że Ty również nie możesz doczekać się tej chwili, choć na pewno życzysz mi, bym cieszył się życiem póki mogę. Ale jaka to pociecha z życia, kiedy utrzymują Cię przy nim tabletki, zastrzyki, kiedy prawie nie słyszę, gdy do mnie coś mówią, nic mnie nie cieszy, wszystko boli i czuję, że jestem ciężarem dla najbliższych. Ono dawno straciło sens i czas się z nim żegnać. Zresztą, tak naprawdę, przestało mieć sens w chwili, kiedy Ciebie straciłem i nigdy by już go nie odzyskało, gdyby nie nasz syn. To jego obecność tłumaczyła mi, że powinienem i mam dla kogo żyć. To on stał się sensem mojego życia.
Leżąc w szpitalu miałem mnóstwo czasu, na przemyślenia, na wspomnienia, na podsumowanie swojego, niestety, długiego żywota.
Przeżyłem dwie wojny, w jednej będąc żołnierzem, w drugiej będąc więźniem w obozie koncentracyjnym. Nie wiem dlaczego, ale dane mi było żyć, przeżyć ten koszmar, chociaż wcale mi na tym nie zależało. Dorobiłem się niezłego majątku, moja firma przynosi zyski, jest znana nie tylko w kraju, a nasz syn, po tym, jak przejął po mnie stery, jeszcze ją rozbudował i umocnił na rynku. Ale początki były bardzo trudne. Firma była moim miejscem pracy i jednocześnie domem, ponieważ prawie z niej nie wychodziłem. Całe życie ciężko pracowałem, tylko po to, by nie myśleć o Tobie, by nie zastanawiać się dlaczego tak nam los dokuczył. Musiałem wychować naszego syna i chciałem mu zastąpić i matkę, i ojca. Nie wiem, czy mi się to udało, ale nasz jedynak to wspaniały, mądry, uczuciowy człowiek, z którego jestem, i Ty na pewno też, dumny. Całe życie poświęciłem na to, by miał wszystko czego zapragnie, by miał wszystko, co mają jego rówieśnicy i chyba mi się to udawało, ale niestety, nigdy nie przytuliła go matka, nigdy nie zaznał żaru jej miłości, matczynej czułości. Po prostu nigdy jej nie miał. Zmarłaś w chwilę po tym jak go urodziłaś. Wiem, że byłabyś dla niego cudowną matką.
Pewnie życzyłabyś mi, bym ożenił się ponownie, założył drugą rodzinę. Miałem tego świadomość, gdyż wiem jak bardzo mnie kochałaś i chciałabyś, bym był szczęśliwy. Ale nie potrafiłem.
Spóźniłem się miesiąc, cholernych trzydzieści dni. Gdybym był wtedy przy Tobie, na pewno nie pozwoliłbym Ci umrzeć, na pewno sprowadziłbym lekarza, lub Cię do niego zawiózł, a nie liczył na pomoc kobiety, która nie mając wykształcenia medycznego odbierała Twój poród.
Nigdy się z tym nie pogodziłem.
A przecież mogłem być miesiąc wcześniej w domu! Gdybym w dniu ogłoszenia końca wojny, zamiast świętować ten fakt z żołnierzami, z mojego plutonu, natychmiast udał się na pociąg do domu, do Ciebie, to prawdopodobnie cieszylibyśmy się sobą, może nawet po dziś dzień. Wtedy, po ogłoszeniu końca wojny, byliśmy wszyscy pijani ze szczęścia i od alkoholu, i nawet nie wiem jak i kiedy to się stało, gdy wpadłem pod ciężarówkę. W szpitalu przeleżałem ponad miesiąc i o tyle opóźnił się mój powrót do domu. A kiedy wróciłem, okazało się, że już Ciebie nie ma, że już Cię nigdy nie zobaczę, nie przytulę. Nigdy już nie usłyszę Twojego głosu i nie ujrzę zieleni Twoich ślicznych, mądrych oczu. I pomyśleć, że brałem udział w wielu bitwach, często w bitwach wręcz, na bagnety i nigdy nie byłem nawet lekko ranny. Kule omijały mnie, jakbym był trędowaty, czy niewidzialny, a tu nagle świętując koniec wojny wpadam pod koła ciężarówki i mało nie tracę życia…
Cały czas żyłem w poczuciu winy. Wiedziałem, że muszę ponieść karę za swoją głupotę, która nas rozdzieliła na zawsze, a synowi zabrała matkę, której nigdy nie poznał, a która nie mogła być przy tym jak dorasta, gdy gubi mleczną jedynkę, nie ma jej, gdy zaczynają mu rosnąc wąsy, gdy się zakochuje, później żeni, jak przychodzą na świat wnuki. Dlatego postanowiłem, że w ramach pokuty za mój „grzech” nigdy nie zwiążę się z inną kobietą. Zresztą nie mógłbym, gdyż nigdy nie przestałem Cię kochać i nie potrafiłbym zakochać się w innej kobiecie. Jesteś moją pierwszą i ostatnią miłością życia. Dziękuję Ci za tych kilka najwspanialszych moich lat z Tobą i za syna, który pomógł mi przetrwać ciężkie chwile zwątpienia, depresji, był lekiem na samotność i treścią mojego życia. Gdyby nie on, pewnie spotkalibyśmy się ponownie dużo wcześniej, ale wiedziałem, że muszę przy nim być, muszę go wychować, pomagać, gdyż tylko on mi pozostał po Tobie i, że życzyłabyś sobie tego. Kiedy na niego patrzę widzę Ciebie. Zawsze tak było. Ma Twój głos, niemal identyczne, jak Twoje, dłonie, Twoje ruchy, a przede wszystkim Twoje oczy. Taka sama oprawa, brwi, rzęsy i ten kolor. Cudowna, niepowtarzalna, intensywna zieleń, aż nierealna.
Pamiętam dzień kiedy przyszedł list od Ciebie, w którym poinformowałaś mnie, że zostanę tatą. Nie masz pojęcia jak byłem jednocześnie szczęśliwy z faktu, że to nastąpi, a jednocześnie nieszczęśliwy, że nie mogę być przy Tobie i wspólnie cieszyć się tą cudowną nowiną. Dostałem później od Ciebie jeszcze kilka listów, ale ten uważam za najważniejszy z wszystkich, jakie do mnie wysłałaś.
Kiedy wróciłem w grudniu 1918 roku do domu, ciesząc się, że zdążę na Święta Bożego Narodzenia i już Ciebie w nim nie zastałem, miałem wszystkie Twoje listy w torbie podróżnej. Pewnego razu zapakowałem je do kartonu i schowałem w piwnicy. Gdy kilka lat później nagle naszła mnie ochota przeczytania ich jeszcze raz, okazało się, że karton z nimi stał w miejscu gdzie była wilgoć, gdzie kapała woda i wszystkie listy były zamoczone, zniszczone i nie dało się już nic odczytać. Z wyjątkiem jednego, tego najważniejszego, który w niewytłumaczalny sposób ocalał, lekko tylko zamoczony. Otworzyłem go wówczas, ale nie potrafiłem przeczytać. Znałem go, w sumie, na pamięć, ale nie odważyłem się go wówczas przeczytać. Miałem jakąś dziwną, psychiczną blokadę, która powstrzymywała mnie przed zrobieniem tego. List schowałem w bezpiecznym, suchym miejscu, gdzie czekał na dzień, kiedy go znowu otworzę i przeczytam. Wiedziałem, że kiedyś to zrobię. I oto właśnie ten dzień nastąpił. Tuż przed tym, jak miałem dzisiaj wyjść z domu, by przybyć na cmentarz, nagle sobie o nim przypomniałem i poczułem silną potrzebę jego przeczytania. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego akurat dzisiaj, ale postanowiłem, że wezmę go ze sobą i odczytam go tu, przy Twoim grobie. Przypomnę Tobie i sobie jego treść. Muszę to zrobić i chcę byś była przy tym obecna.
Jestem ciekaw, czy pamiętasz jego treść ? Najpiękniejszego listu jaki w życiu dostałem. Powiesz mi o tym jak się spotkamy. Coś mi mówi i czuję, że to już wkrótce nastąpi. Oby! Już nie mogę się tego doczekać.
Kocham Cię, zawsze kochałem ,nigdy nie przestałem i nigdy nie przestanę!
Jesteś gotowa? To posłuchaj, mój skarbie.


„Najdroższy!”

Wczoraj minął trzeci miesiąc naszej rozłąki. To, nie licząc dzisiejszego, dziewięćdziesiąt dwa dni! Najgorszych dni w moim życiu.
Wiem, że, podobnie jak ja, bardzo tęsknisz i cierpisz z powodu naszego rozstania. Wiedziałam , kiedy wyjeżdżałeś na tę cholerną wojnę, że będzie to najgorszy okres i próba jakiej wcześniej nie stawialiśmy czoła, ale wierzyłam i wciąż wierzę, że nasza miłość pokona każdą przeszkodę, wytrzyma każdą próbę, powstrzyma każdą kulę zmierzającą w Twoim kierunku…
Gdybym nie miała tej wiary, pewnie już dawno oszalałabym z tęsknoty za tobą i osiwiała ze strachu przed tym, co może Cię tam, na froncie, spotkać.
Mam nadzieję, że nie muszę Cię przekonywać, że jedynymi chwilami, kiedy o Tobie nie myślę, są te, które zabiera mi sen, ale i wówczas śnisz mi się niemal codziennie. Widzę Ciebie w nich uśmiechniętego, trzymasz mnie za rękę, wwiercasz się błękitem swoich oczu w zieleń moich i coś mówisz. Ale nie mogę zrozumieć co? Twój głos do mnie nie dociera, chociaż stoisz tuż obok. Budzę się zwykle przerażona, mokra od potu i zadaję sobie pytanie – Co do mnie mówiłeś? Co chciałeś mi przekazać? Dlaczego nie usłyszałam ani słowa? Potrzebuję długiej chwili by się uspokoić i przekonać samą siebie, że przecież, skoro się uśmiechasz, chcesz mi powiedzieć coś krzepiącego, coś co utwierdzi mnie w przekonaniu, że wciąż mnie kochasz. Trzymam się tej myśli bardzo kurczowo i nie wypuszczam jej, ani na chwilę z mojej głowy. Ona mnie uspokaja, dodaje energii i wiary.
Mam świadomość tego, że powinnam Cię pocieszać, pisać, że daję sobie radę, jestem silna, żebyś się o mnie nie martwił. Ale nie potrafię! Przepraszam, że nie potrafię. Znasz mnie jak nikt inny i wiesz, że nie umiem i nie chcę niczego udawać. Zresztą i tak byś mi nie uwierzył, gdybym chciała Cię przekonać, że trzymam się nieźle, a co gorsze, mógłbyś wówczas zwątpić w moją miłość…
Zdaję sobie sprawę z faktu, że Ty masz jeszcze gorzej ode mnie, że prócz bólu tęsknoty, rozłąki, musisz zmierzyć się też ze strachem, który na pewno towarzyszy Ci w codziennych trudach walki, że być może nie masz czasu na sen, nie masz czasu myśleć o mnie, że codziennie narażasz swoje życie, a Twój bagnet jest czerwony od krwi tych, którzy są winni naszego rozstania. To oni wtargnęli siłą w nasze życie chcąc pozbawić nas radości z jego korzystania i musimy, a raczej Ty i tacy jak Ty młodzi bohaterowie, pokazać im, że to był ich błąd, za który muszą zapłacić najwyższą ceną, życiem. Uwierz mi, że czasem mam ochotę biec do Ciebie, chwycić za bagnet i dźgać tych parszywców za to, że mi Ciebie zabrali, za to, że wtargnęli buciorami w nasze życie, że chcą zniszczyć nasze szczęście.
Kilka dni temu, nasza sąsiadka gratulowała mi i mówiła, że powinnam być dumna, z tego, że mam męża bohatera, który broni naszych granic, broni ludność i mieszkańców przed wrogiem, narażając swoje życie.
Tak, wiem to doskonale. Jesteś bohaterem i dla mnie zawsze nim pozostaniesz. Ale może ja nie chcę bohatera, który jest z dala ode mnie i nie wiadomo jak długo jeszcze? Może ja wolę „nie bohatera”, który będzie namacalny, tuż obok, na zawsze, który będzie mnie tulił każdego dnia, którego będę mogła dotykać, dzielić z nim wspólne łoże, szeptać mu czułe słówka i słuchać szeptu jego miłosnych słów. Jestem tylko kobietą, czułą, kruchą istotą, która pragnie miłości, pragnie cieszyć się życiem u boku swojego ukochanego. Ono przecież tak szybko przemija. Każdy dzień bez Ciebie, to dla mnie wieczność, to mokre od łez chusteczki, które nie nadążają wysychać. Czy żądam za dużo? Czy nie zasługuję na szczęście? Albo Ty. Czym zasłużyłeś sobie na ten los, który Cię spotkał? Jesteś najwspanialszą istotą jaką w życiu poznałam, czułą, wrażliwą, mądrą, inteligentną, którą ktoś zmusza do tego, by zabijał innych, by nosił do końca życia krew na rękach, nawet jeśli w słusznej i bohaterskiej sprawie. To niesprawiedliwe.
Nie zdążyłam się Tobą nacieszyć, co i tak nigdy nie byłoby możliwe, a mi Ciebie zabrano. Za co? Za jakie i czyje grzechy? Dlaczego? Czym sobie zasłużyliśmy na taki los? Nigdy się z tym nie pogodzę, nigdy!
Przepraszam za te słowa, za te plamy na kartce od łez, których nie potrafię powstrzymać. Przepraszam, że okazałam się babą, płaczką. Przepraszam, że nie umiem i nie potrafię Cię wesprzeć i dodać Ci otuchy. Masz durną żonę i może zasłużyłam sobie na taki los, ale dlaczego ty? Ty na taki los i na taką żonę sobie nie zasłużyłeś.
Samotność i rozłąka to coś, co ma siłę, jakiej wcześniej nie znałam. Poraża moje ciało, atakuje zmysły, mięśnie, zwiotcza ręce, osłabia głos, zabiera siłę, świadomość, ochotę na cokolwiek, boli całe ciało. Chwilami chce mi się krzyczeć, chwilami płakać, chwilami nic się nie chce. Bardzo boli myśl, że mogłabym być teraz obok Ciebie, tulić Twoje dłonie, pieścić Twoje ciało, całować usta, włosy, wdychać Twój zapach…. Boże !!!
Jeszcze raz przepraszam, za to, że jestem tak słaba, za ten list.
Mam nadzieję, że wojna skończy się szybciej, niż na to się zapowiada.
Wiedz, że bez względu na to, jak długo potrwa ten koszmar, będę na Ciebie czekać ze swoją miłością, której płomień zawsze będzie gorący, żywy i nigdy nie zgaśnie. Chcę, żebyś to wiedział i o tym pamiętał w chwilach zwątpienia, w chwilach, kiedy stajesz z wrogiem oko w oko.
Będę na Ciebie czekać , tak długo, jak będzie to konieczne. Choćby całe moje ciało pokryło się zmarszczkami, będę czekać na Twoje pomarszczone nimi ciało. Przysięgam!
I jeszcze ktoś będzie na Ciebie czekał. Twoje dziecko, które od trzech miesięcy noszę pod sercem. Wczoraj lekarz potwierdził, że jestem w ciąży. To jedyna dla mnie wspaniała wiadomość od kilku miesięcy i mam nadzieję, że również dla Ciebie.
Pogoń jak najszybciej tych szubrawców i wracaj do mnie, do nas. Mam nadzieję, że zdążysz wrócić, zanim dojdzie do rozwiązania. Musisz zdążyć!

Całuję Cię bardzo gorąco.
Twoja, na zawsze, Marysia.

autor

MaW-i

Dodano: 2019-10-09 15:13:12
Ten wiersz przeczytano 686 razy
Oddanych głosów: 8
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (8)

AMOR1988 AMOR1988

Cieszę się że mam przyjemność u ciebie gościć i
nadrabiać zaległości.
A to że żyjemy w czasie względnego pokoju jest cenne.

promienSlonca promienSlonca

Witaj. Piękna i wzruszająca historia.
Bardzo na TAK!
Pozdrawiam.:)

Sławomir.Sad Sławomir.Sad

Wzruszające teksty. Czasem człowiek obwinia siebie
bezpodstawnie. Czytałem takie opowiadanie, w którym
mężczyzna robił sobie przez całe życie wyrzuty, bo
będąc w młodych latach na nartach z ukochaną, nie
zapobiegł, aby nie spadła do przepaści. Ciągle na nowo
malował sobie obraz tego, co powinien był wtedy
zrobić. Jakimś cudem udało mu się wrócić do
przeszłości na ten stok, chwilę przed wypadkiem.
Zajechał ukochanej w ostatnim momencie drogę, aby ją
uratować. Zderzyli się ze sobą i....
....wpadli oboje do przepaści.

WOJTER WOJTER

ciekawy tekst

MaW-i MaW-i

yanzem
Dzięki za miłe słowa i mądre podpowiedzi. Oczywiście
zmienię

yanzem yanzem

jeszcze jedno - skutki, to coś, co następuje po
przyczynach, więc proponuję zamiast "o konsekwencjach
i skutkach jakie po niej następują." zamienić na "o
jej skutkach" bo konsekwencje i skutki to tautologia

yanzem yanzem

Ten tekst jest przejmujący, po prostu. Czasem nie
zdajemy sobie sprawy my - wolni od wojny od 74 lat,
niewiele wiemy o niej. Tragedie, listy i powiadomienia
o śmierci. Ważny tekst, ważny temat. Proponuję jedynie
zauważyć, że fakty są zawsze autentyczne, więc
proponuję usunąć "autentycznych"

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »