W czasie nieistnienia IV
Nadchodzące czarne stopy nocy
Przykryją pęknięcie na zbolałej duszy
A z pod ich ciężaru, obok gwiazd
Wypłynie zorza bogato zdobiona kolorami
cierpień
Jak wyrzutu słowa wobec ogromu
nieszczęść
Zabłyśnie na nieboskłonie
Gdzie jedynie oczy dalekich słońc
Będą przyglądały sie bezgłośnemu
krzykowi
Udręczonego istnienia
Gojąca maść czasu kolejnych dni
Przywróci zdrowie, lecz nawet czas
Nie przypruszy swą siwizną wspomnień
Straszliwych przeżyć na wieczność
zapisanych
Językiem strachu i bólu zrozumienia
Wynędzniałe szczątki, okruchy tożsamości
Resztkami sił wpinające swe palce
W statek życia szybko odpływający z morza
obłędu
Na którym pamięć własnego imienia
Jest jak belka dla rozbitka
Osmielającego sie walczyć z
przeznaczeniem
A w taki sposób giną ci z pośród ludzi
Którzy zgłębiają tajemnicę istnienia
Nurkuja w przeszłość i jaźń aby poprzez
nie
Rozchylić nieznane, zgubne prawdy
mówiące
Jak mały jest człowiek wobec ogromu
wszechświata
Dlatego pęka zadufana dusza
A rozum popada w szaleństwo
Koniec cyklu....w istnieniu - w nieistnieniu? ;)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.