Czekoladki zwane życiem
Życie nasze powstaje w wielkiej fabryce
czekolad,
W której Bóg jest szefem, a archanioł
zastępcą
Anioły wypełniają nasze życiowe kociołki
Czekoladą o smaku słodkim, lecz też i
gorzkim
Starają się wymieszać to dobrze,
Lecz co drugi Anioł stara się zbyt
niedokładnie
I przez to w jednym kociołku przeważa życia
słodycz
Kilka dużych szczypt szczęścia i radości
A w drugim smak gorzki, cierpienie i łzy go
zdobi...
Bóg jako szef dobry i łaskawy wybacza swym
pomocnikom
Pozwala, by ludzie różnego smaku wiedli
żywota,
By mogli mieć własną wolę i interesujące
życie.
Jako, że ludzi umiłował mocno, czasem, w
nocy gdy nikt z Aniołów nie widzi
dosypuje do garnuszków szczyptę swej
miłości, która jest źródłem ludzkiej
siły.
A ludzie chcąc prosty przepis na smaczne
życie zdobyć
Zatracają się w poszukiwaniu go,
gnają na oślep byle tylko przed siebie
byle tylko dalej, bliżej...ogłupiającego
ich skarbu
nie wierzą, w to, że przepisem tym trzeba
się dzielić,
a gdy usłyszą gdzieś, czasem przez
przypadek że tym przepisem jest miłość
bliźniego znajdująca się wkoło
i czekająca tylko na odkrycie i zgłębienie
jej...
śmieją się ironicznie, tym od których to
usłyszeli, prosto w twarz
i dolewają do swych życiowych kociołków
trochę soku z cytryny.
I tak oto funkcjonuje największy we
wszechświecie zakład
Zwany przez wszystkich wtajemniczonych
fabryką „czekoladek życia”.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.