CZERWIEC
Ten miesiąc pachnie tobą,
ma wdzięk zziajanych rosą
porannych róż,
coś o tym wiem,
bo udawałem ogrodnika
przy twoim ciele
i próbowałem natchnąć cię
miłością i namiętnością.
Gdzieś słonce znikło
a kasandryczna kobieta mówi:
Gdzie jest do cholery lato!
więc niebo płacze
a chmury zasłaniają wszystkim
oczy i serca.
Ale ja idę dalej,
nieświadomy przeznaczenia,
pogody i wojny,
idę wypełnić tobą
swoją drogę,
spotkać się z tobą
dostrzegać się z tobą
ten pierwszy raz
ten najważniejszy raz.
Co zrobić z tym
mało letnim czerwcem
bez ciepła, bez gracji?
Niech inny myślą o migracji
do słonecznych krain
słanych idyllicznym
uśmiechem.
Ja wiem, że muszę tu być
zadowolić się deszczem
i jechać do ciebie,
do nas,
do tego co będzie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.