Czterech
Czterech
Jest na dwóch, trzech, a nawet czterech
Każdy z nich ma chęć wyjść przed szereg
Wszyscy razem współtworzą bombę
Eksplozja nastąpi przed gongiem
U schyłku dnia kiedy wciąż wierzę
Uśmiecham się wręcz śmieję szczerze
Biegnę by dobiec, cele zdobyć
Czuję, że pokonałem schody
Później biegnę by dogonić
Szczęście, które trzymałem w dłoni
Łzy tęsknoty wołają głośno
Bym zimę w sercu natchnął wiosną
Biegnę by umknąć, żeby uciec
Przed strachem chociaż na minutę
Unikam spojrzeń bólu lustra
Strach knebluje terrorem usta.
Nie widzę krzty sensu, nie biegnę
W każdym z pojedynków poległem
Zamknięty w centrum apatii
Myślę nad jednym dniem- ostatnim
Rano wstaję zataczam koło
Nie wiem, którą dziś będę stroną
Z pętlą na szyi/Ciepłem w sercu
Na pogrzebie/ Ślubnym kobiercu?
Nade mną wisi gilotyna
Od której linę w dłoniach trzymam…
Komentarze (4)
smutny wiersz, to fakt, ale pisany od serca, to się
czuje.
Ostrożnie z tą zabawką..
Otrząśnij złe myśli, spójrz dalej..
Pozdrawiam ciepło..
Nade mną wisi gilotyna
Od której linę w dłoniach trzymam…
smutne bedzie lepiej pozdrawiam :))))))
Smutne to co piszesz. Może ciepłem w sercu na Ślubnym
kobiercu. A tamtą resztę odgoń i złe myśli. Pozdrawiam