Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj
Więcej wierszy na temat: Rodzina

Czterej bracia

Spotkali się czterej bracia w podróży.
"Witajcie bracia! Jak wam zdrowie służy?"
"Niezgorzej mój bracie!" - tu pierwszy odpowie -
"Wszak wiesz bracie drogi, żem zuch co się zowie!"
- Tu drugi się wtrąca - "Rad jestem spotkania,
dużo mamy sobie do opowiadania!"
"Nie teraz mój bracie, gdyż na mą duszę,
pierw po latach tylu wyściskać was muszę!"
Tu trzeci, łzy rzewne - wzruszenia znamiona -
tocząc, leci przed się i chwyta w ramiona.
Wtem czwarty przemówi z cicha i powoli -
"Wiecie bracia moi, o rodzica woli,
woli, co lat temu dziesięć z okładem
w świat nas rzuciła. Waszym przykładem
rad byłbym wyściskać wszystkich was serdecznie,
o naszych przygodach rozmówić się grzecznie,
czy wasze zdrowie wypić przy kielichu" -
Bracia milkną, a on wciąż mówi po cichu -
"Pierw najpierw, muszę pytanie to zadać,
by nim rodzica zoczym, tę sprawę wybadać
czy każdy z was zrobił, co rodzic przykazał,
co lat temu dziesięć, każdemu nakazał?"

Gorycz wspomnienia, tak braci okrywa,
że radość spotkania kompletnie zakrywa,
czują żałości i bóle, i smutki,
strasznych ich czynów przyczyny i skutki.
Nikt się nie odzywa, panuje skupienie
Najstarszy się odzywa, by przerwać milczenie -

"W dniu owym pamiętnym, w dniu z domem rozstania
każden z nas otrzymał od ojca zadania,
mym zadaniem było na północ wyruszyć,
by znaleźć tam coś co zdoła go wzruszyć
na tyle, by winy mi moje przebaczył,
i w domowe progi znowu przyjąć raczył.
Przez całe lat dziewięć szukałem z zapałem
kompanów straciłem, pieniądze wydałem,
w końcu znalazłem - klejnot piękny, drogi,
gdy z nim zawitam w ojcowizny progi
liczę, że ojciec winy mi przebaczy
me błędy młodości darować mi raczy.
Klejnot ten należał do króla północy
zgodził się go oddać, po mojej pomocy.
Pozwólcie bracia, że wam go pokażę,
klejnot co me winy u ojca wymaże."

Tu podniósł do góry wisior z klejnotem,
klejnot był sześcienny, ozdabiany złotem,
w środku rumienił się rubin połyskliwy,
symbol siły i władzy, wokół niego lśniły
brylanty znak wiedzy i sprawiedliwości
tego, który do władzy prawo sobie rości,
na końcu zaś szafiry, których błękit morza
roztaczał swą aurę, niby nocna zorza,
błękit ten oznacza krainy północy,
krainy mrozu, lodu i półrocznej nocy.

Westchnęli dwaj bracia, zgoła zachwyceni,
w życiu swym nic piękniejszego nie widzieli.
Lecz czwarty milczał, i tylko wiatr to wie,
o czym brat najmłodszy w swojej myślał głowie.

Ośmielony bratem, drugi rozpoczyna -
"W dniu owym pamiętnym, w dniu z domem rozstania
każden z nas otrzymał od ojca zadania,
mym zadaniem było na zachód wyruszyć,
by znaleźć tam coś co zdoła go wzruszyć
na tyle, by winy mi moje przebaczył,
i w domowe progi znowu przyjąć raczył.
Przez całe lat dziewięć szukałem z zapałem
kompanów straciłem, pieniądze wydałem,
w końcu znalazłem - ta księga zawiera,
największych poetów znane arcydzieła,
wiersze, których piękne zwrotki mnogie
z oczu łzy wycisną, skruszą serce srogie."
Tu sam zapłakał na piękna wspomnienie
z którym czytając księgę miał doczynienie.
"Bracia! wysłuchajcie zachodniego wieszcza
otwórzcie umysły, wsłyszcie się w kunszt wiersza!"

Tak najpierw powoli, lecz z siłą i mocą
przedstawiał czyny królów, mędrców, herosów
i myśleli bracia, że to nie ich brat mówi
lecz, że duch poety powstał i do nich przemówił
głos jego z miękkiego stawał się spiżowy,
wzrok jaśniał blaskiem, a czoło gorzało,
i już słuchać nie mogli, lecz wciąż było im mało
i tak na progu męki i spełnienia
słuchali wiersza aż do zakończenia.

Płakali dwaj bracia, zgoła zachwyceni,
w życiu swym nic piękniejszego nie słyszeli.
Lecz czwarty milczał, i tylko wiatr to wie,
o czym brat najmłodszy w swojej myślał głowie.

Ocierając oczy, trzeci brat zaczyna -
"W dniu owym pamiętnym, w dniu z domem rozstania
każden z nas otrzymał od ojca zadania,
mym zadaniem było na wschód wyruszyć,
by znaleźć tam coś co zdoła go wzruszyć
na tyle, by winy mi moje przebaczył,
i w domowe progi znowu przyjąć raczył.
Przez całe lat dziewięć szukałem z zapałem
kompanów straciłem, pieniądze wydałem,
w końcu znalazłem - ta cenna przyprawa
aromat niezwykły i smaki dodawa,
niewielka jej cząstka podniebienie pieści,
że jeść można jadła ile brzuch pomieści,
dodana do wina, dodaje smak nowy
i sprawie że wino nie idzie do głowy,
weseli, nie spija, ożywia z umiarem,
rad jestem rodzica uraczyć tym darem,
z zapachu przyprawa jak kwiat tulipanu,
na języku jak miód, w przełyku szafranu,
coraz nowe smaki z jadła wydobywa
i potrawę wzmacnia i apetytu przybywa.
a powiem wam bracia, o tem jeszcze skrycie,
że owa przyprawa, przedłuży mu życie,
gdyż taka jest właśnie moc owej przyprawy,
daje serce tura i naprawia stawy."

Tu otworzywszy wieko od puzderka,
częstuje braci i reakcji zerka.

Skinęli dwaj bracia, zgoła zachwyceni,
nic smaczniejszego w swych ustach nie mieli.
Lecz czwarty milczał, i tylko wiatr to wie,
o czym brat najmłodszy w swojej myślał głowie.

W końcu przerywając milczenie, tak czwarty brat mówi -
"W dniu owym pamiętnym, w dniu z domem rozstania
każden z nas otrzymał od ojca zadania,
mym zadaniem było na południe ruszyć,
by znaleźć tam coś co zdoła go wzruszyć
na tyle, by winy mi moje przebaczył,
i w domowe progi znowu przyjąć raczył.
Przez całe lat osiem szukałem z zapałem
kompanów straciłem, pieniądze wydałem,
w końcu znalazłem - ona mi pomogła,
gdy choroba w drodze ciało moje zmogła,
kobieta mi pomogła, leczyła, chroniła,
lekarstwem i wodą karmiła, poiła...
Nie nudząc was bracia - mą żoną została.
Spodziewała się dziecka, więc w domu ostała,
ja zaś ruszyłem na ojca spotkanie
by uradować go, że dziadkiem zostanie."

Krzyknęli z radości i nuż gratulować,
dalej ściskać brata, w ramionach go chować,
Lecz brat zimno ich od się odrywa
i w te słowa, łamanym głosem się odzywa -
"Gdy w drodze powrotnej ze szlaku zbłądziłem
i nic nie wskórawszy do żony wróciłem,
zastałem ją martwą i martwe me dziecię...
Było to rok temu. Jak zapewne wiecie,
zaraza przyszła i żniwo zebrała,
matek i dzieci nie oszczędzała.
W czasie tego roku, nie było momentu
by w mojej głowie nie było zamętu,
nie wiedziałem bracia co zrobić ze sobą
czy skoczyć ze skały, czy żonę wziąć nową...
W końcu zrozumiałem co zrobić mi trzeba.
Wziąłem kilka miedziaków i dwa bochny chleba,
pojechałem do ojca. I to wam powiadam,
że cios w samo serce nożem sobie zadam,
jeśli nie otrzymam respons ode niego,
na pytanie krótkie: 'Ojcze, dlaczego?'"

Płakali trzej bracia, wielce zasmuceni,
w życiu swym nic smutniejszego nie słyszeli.
Lecz czwarty milczał, i tylko wiatr to wie,
o czym brat najmłodszy w swojej myślał głowie.

W drodze do domu braci napadli bandyci,
w wąwozowym jarze w jaskini ukryci
Złoto zabrali, księgę wyrzucili,
ciała czterech braci w jezioro wrzucili.
Próżno czekał ich ojciec zrozpaczony.

Nie dane im będzie spotkanie po latach,
gdyż jest to tragiczna opowieść o bratach,
tam zaś gdzie ktoś z góry o drugim decyduje,
rzadko coś dobrego mu szykuje.

autor

3140

Dodano: 2016-01-20 11:50:54
Ten wiersz przeczytano 1847 razy
Oddanych głosów: 2
Rodzaj Bajka Klimat Dramatyczny Tematyka Rodzina
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (2)

_wena_ _wena_

ufff, trochę się tego uzbierało :)...ciekawe
opowiadanie...
przypomniała mi się bajka o dwunastu
miesiącach...pozdrawiam.

abranski abranski

Jestem piątym bratem, który wszak ocalał i ojca nas
wszystkich po latach odnalazł:)

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »