Czterolistna koniczyna
...W święto ziół...znalazłam ją dla Ciebie...
Popatrzysz na nią przez swe okna
w fiolecie... łąkę swoich marzeń.
Tu, co dzień ptaków całe roje
szelest tej ciszy...
mdłe obłoki,
tajemnic pełne to skrzeczenie
polnej i modrej sroki,
a ta orkiestra zaś wieczorem
tłumu muzyków świerszczy...
i to szeptanie,
me wyznanie,
że zawsze będziesz dla mnie
pierwszy…
Czasem je słońce tak ogrzeje,
że taka moc z nich słodka bije.
Dopiero deszczyk, kiedy chłosta
szukam skrytego tego słowa...
To ono tęczą zmartwychwstaje,
życie kolorem mi maluje,
raz je niebieskim, raz różowym
malarz w palecie spenetruje
Ale najbardziej lubię szukać
tej jednej..., tej jedynej,
co cztery listki właśnie
ma w szumie na dnie...
tej w zieleni
gdzieś w mgłę spowite
i ukryte...
a ja ją schowam znów na potem,
może ją komuś podaruję
w jakąś pogodę …
i... niepogodę?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.