Cztery pory roku
Zima
Leżałaś na łóżku naga,
okryta tylko białym prześcieradłem,
tak delikatnie aksamitnym,
że choć okrywał, ukazywał całe piękno,
dokładnie tak jak śnieg,
który ledwo co przyprószy
i wybieli ziemię, lecz nie ukryje jeszcze
jej kształtów.
Otworzyłaś oczy, spojrzałaś zalotnie
i wyszeptałaś: zimno mi kochanie.
Wiosna
Wsunąłem pod prześcieradło swoje dłonie
i zacząłem, początkowo delikatnie
pieszcząc, ogrzewać każdy skrawek Twego
ciała.
Robiło się coraz cieplej,
a Ty delikatnie zsuwałaś z siebie
prześcieradło,
które niczym topniejący śnieg,
odsłaniało coraz więcej i więcej,
aż odsłoniło wszystko nawet to tajemne.
A ja czułem jak coś we mnie zaczyna się
rozpychać,
jak roślina gdy wiosną kiełkuje,
zaczęło pęcznieć i rosnąć ku górze
lecz zmierzać nie jak ona do słońca, lecz
ku Tobie.
Lato
Zaczynałaś coraz bardziej przypominać
najpierw kwitnące kwiaty, a później
dojrzałe owoce.
Chciałem je zrywać, smakować wargami,
językiem.
Zamknąłem oczy i na ślepo zrywałem i
smakowałem
coraz szybciej i coraz więcej.
Zrobiło się tak gorąco i wiedziałem,
że zaraz coś eksploduje jak letnia
burza,
a Ty ściskałaś ten owoc, który Ci
ofiarowałem
tak mocno, że coś w nim chyba pękło
i sok z niego tak silnie trysnął,
że Ty choć nie przestraszona,
krzyknęłaś: jak dobrze, jak słodko.
Jesień
Opadłem bez sił i tylko delikatnie
pieściłem Twe rozgrzane ciało,
zaczęły opadać emocje i coś jeszcze
jak liście na jesiennym wietrze
i chociaż gdzieś w środku coś jeszcze
grało,
targało serce jak silne wichury,
to powoli wszystko łagodniało,
a ciała nasz nagie zaczął otaczać chłód.
Jak zimno, chwyciłaś w dłoń
prześcieradło
i okryłaś nim, nas razem jak śnieżną
powłoką.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.