Czuć zapach ulatniających się...
Czuć zapach ulatniających się pragnień.
(pragnień?)
To boli, gdy przechodzi przez ciebie
wszystko to,
Dla którego gotów jesteś oddać siebie.
To nie życie, żyć nie daje nam, to sen
który daje nadzieję.
Zachodzi nas w bezwietrzny wieczór o bladym
wzroku,
A wkrótce spadasz w dół, i pod sobą nie
masz nic
Tylko stary proch po strzałach moskiewskich
karabinów wymierzonych w ciebie.
Czuć zimno wschodniej Syberii i sposób w
jaki zamarzają nam żyły.
Na górze są tasiemce, które bezbarwnie
szydzą, nie mając na to żadnych
Podstawowych warunków bytu.
Nie ma po co zaszczepiać mi skrzydeł, bo
jeśli tylko będę chciała
Odbiję się od zła i wzlecę tam gdzie główną
siłą wiary są gwiazdy.
Z zegarkiem będziesz odmierzać wysokość i
będziesz pytać
Czy długo będę jeszcze tam sama.
Może zrzucę do was parę miedzianych łez,
pokrapiane żelastwem z waszych serc.
Zaskrzypi wtedy we mnie wszystko, a
najbardziej nielicząca się szczerość.
Zabraknie mi sił w dłoniach,
By podnosić jeszcze więcej martwych
duszy.
Moja ignorancja wezbrała się w morzu,
wyleje się na was resztki mojej pokuty.
Będziecie cierpieć we mnie za miliony, to
wy zbierzecie podłości które
Podrzucę do was w nocy...
Komentarze (1)
Ładny wiersz i bardzo ładny tytuł. Daję + i
pozdrawiam!