Dać sobie szansę
Walczę z tym stale,
całymi dniami.
Ale marnymi,
jakże skutkami.
Kupiłem krawat,
taki na szyję.
Ładny, nie powiem,
lecz ciągle pije.
Na trzy sposoby,
drania wiązałem.
Pił przeraźliwie.
aż się uchlałem.
Czy też teściowa,
kobieta miła.
Na krótki dystans,
dłużej to piła.
Lubiła wtrącać,
się w życie moje.
Po dwóch tygodniach,
piłem za dwoje.
Na dworzec nawet,
już odwoziłem.
Wróciła ze mną,
ja dalej piłem.
Zmieniłem majtki,
od smrodu gniją.
A te świeżutkie,
w tyłek już piją.
Weszły w przedziałek,
o samym świcie.
Kontynuując,
przewlekłe picie.
Wkładam skarpetki,
bawełną tkane.
W pięty mnie piły,
raz były prane.
Może się trochę,
w praniu skurczyły.
Dlatego piją,
chociaż nie piły.
I co mam zrobić,
z tym wstrętnym życiem.
Kiedy nachodzi,
mnie ciągłe picie.
Walczyć mi ciężko,
lecz czy pijany.
Będę w mym życiu,
zauważany.
Takie zadaję,
dziwne pytania.
Względem trzeźwości,
i szans spijania.
Komentarze (2)
Nawet dobrze się czyta.Pomysłowa przekładanka słowna.
W trzecim wersie pierwszej zwrotki chyba mała
literóweczka. Powinno być "ale z marnymi skutkami".
Natomiast w drugiej zwrotce aby nie powielać słowa
"szyja" dałbym "ładny, nie powiem lecz trochę
pije". To tylko takie moje uwagi laika. Wiersz z
humorkiem na wekend:) Pozdrawiam:)