Dalej święty
Czasem niepojętym,
Dzisiaj dysponuję.
Niby bardzo święty,
A diabelskość czuję.
Niby doskonały,
W jestestwie pojętym.
Lecz bywam wciąż mały,
Chociaż dalej święty.
Odrzucam przed grzechem,
Kark winą przygięty.
Gardło dławiąc śmiechem,
Niech będzie przeklęty.
Może, kto usłyszy,
Drwinę pojmie z wadą.
I zakrzyknie w ciszy,
Słowo było zdradą.
Nie jest naszym bratem,
Ani także siostrą.
A jak będzie katem,
Życie skończy ostro.
Bo przykładnym cięciem,
Ostrego topora.
Większe miewa wzięcie,
Jaźń nadmiernie chora.
Dziś mam jednak wolne,
Spuszczam słowa w kanał.
Były zbyt swawolne,
Wystrojone w banał…
Komentarze (4)
Dobrze zrobiona ironia.
Z podobaniem :)
Świetne i ironiczne.
Bestiariusz miał cztery oblicza,
miłej niedzieli
Witaj Tadku:)
No to ja raczej tematem wiersza nie bylem:)
Pozdrawiam:)