Dali mi skrzydła i lęk wysokości.
Dla P.
Jesień to czuć wieczny głód,
życie jest emocją w tobie,
obudziłem się zbyt wcześnie rano,
para z ust, bezdomny człowiek,
ścieżki brukowanych myśli,
kto by martwił się pogodą?
popatrz ile ginie liści,
za czym tęsknisz gdy odchodzą?
spacer milczy, sam odpowiedz,
pragnę biec tam gdzie ta zieleń,
stojąc w miejscu, rwę przed siebie,
wciąż ucieka mi urwana,
niczym śpiew w pustym kościele,
czuje ją jak mglę,
muszę krzyczeć,
wyciągam ręce,
by rozpłynąć się wieczorem,
zmienić w moją złotą jesień,
Boże odchodzę od zmysłów,
żeby zbliżyć się do Ciebie,
niechcę słonecznych poranków,
na twoim bezchmurnym niebie,
ciepłych ciał pod kocem codzienności,
oczu wtulających się coraz głębiej,
bo to co skradło mi serce,
sprawia, że wybucham wewnątrz,
choć świat o niczym nie wie,
wszędzie widzę te odłamki,
w ciszy kurz zamienia się w poezję.
Pełny głodu .
Komentarze (3)
Śliczny wiersz, zatrzymuje.
Pozdrawiam serdecznie :)
Za Isaną.
Mała wskazówka:
„Nie” z czasownikami pisze się osobno (niechcę).
Ciekawy przekaz wiersza,
skłania ďo zadumy.
Pozdrawiam serdecznie