Dama
W blasku wieczornego Słońca,
Rozciąga się przestrzeń płonąca...
Twarz jej płomieniem gorąca,
Dzień zwiewną jutrznią kończąca...
Z oddali swe lico wyłania,
Srebrzystej nocy się kłania.
Na lustrze twarz swą pokłada,
I tafle pragnienia rozkłada...
Lecz niebezpieczeństwem usiana
Jest srebrno – niebieska ta dama!
Kto w oczy jej raz spojrzeć może,
Rozgrzaną wnet widzi zorzę...
Bo ona swym płaszczem okrywa,
niebieskich poddanych wciąż wzywa...
Tak ludzkich dusz ciąg zdobywa,
W ten sen, co się śmiercią nazywa!
Nie pozwól się zwieść tej przekornej
Damie, co w sukni jest czarnej!
Bo usta choć słodkie jak wino –
Uwodzą te dudze, co giną...
W jej oczach jest otchłań bezdenna,
co zimnem okrutnym być winna...
Lecz smutek uchodzi z jej duszy,
Co człeka każdego poruszy...
Zraniona tak kiedyś przez kogoś,
Wnet sama uwalnia swą wrogość!
I wiedzie niewinnych krąg duszy,
Do miejsca odwiecznych katuszy...
Komentarze (1)
Wiersz bardzo mi się podoba. Rym bardzo dobrze użyty,
charakter kompozycji tajemniczy, zwiewny, może nieco
mroczny... Ciekawi mnie jedynie kim jest ta dama...
Czyżby była to Twoja wizja śmierci?