Darował mi życie
Gdy w trzęsącej się dłoni starego fryzjera brzytwy ostrze, módl się mój Bożę
Czekałem na postoju a nuż taksówka
podjedzie
Gdzieś daleko jakiś chłopczyna na tej ulicy
Czekałem cierpliwie, ja po śniadaniu, on
pewnie na obejdzie
Jestem stoik dotyka mnie znamię nerwicy
Na chodniku porzucona gazeta ?tytuł
sprośny
Gdzieś w miejscu którego nie znam, dalekie
echa
Chłopak odpustowym korkiem, strzał
głośny
Święta, moja głowa zarośnięta, jadę do
fryzjera
Przyjechała dygocząc wsiadam on cały
spocony
Jak zawsze do niego, wołam bo przygłuchy
Izba nie malowana od wieków, a może i
dłużej
Od lat mnie włosów pozbywa, zdrowie mu nie
służy
Mówimy do siebie stuletni starcy bezzębnymi
ustami
my dziarscy ciągle idziemy, ba biegniemy
górą
gdy tam dotrzemy -stajemy, dysząc mówimy
sobie
mimo wszystko, tutaj jest bardzo ponuro
Ta sama brzytwa, ten stuletni skórzany pas
błyszczący
Rytuał ten sam i pytanie, szefie jak
zawsze, on w ukłonach
Co rok włosów mniej, można ze śmiechu
skonać
Przytakuje, oczy zamykam w modlitwie, jego
ręce drżące
Wracam piechotą, oblany tanią lawendą do
ciebie
elegant, koszula niby modna reszta na
średnio zrobiona
Gdy wstąpię, obejmiesz mnie pachnącego,
powiem skrycie
Wiesz, kolejny raz, mój fryzjer darował mi
życie
Autor: slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (3)
Bolesławie fakt - dotykasz bardzo wyraźnie ironia
pozdrawiam
ładnie pozdrawiam
:))Bardzo ciekawa przygoda Bolesławie, Pozdrawiam
serdecznie