Dekadencki Triumf
Ściemniło się
czarne ptaki
pokryły słońce
swoim desperackim
trzepotaniem skrzydeł
Gotowe umrzeć
w swoim błaganiu
o zapomnienie
wczorajszych straconych
dni
Ściemniło się
tak gwałtownie
Krew wypłynęła
z obrzmiałych
tętnic nadziei
Radość opuszcza mnie
nie po raz pierwszy
i nie ostatni
Ja i Księżyc-
nostalgiczny pan
bezkresnej nocy
oboje
zapomniani
zlekceważeni
ale świecimy tu
nadal
stanowiąc powierzchnie
obce dla cudzych
barbarzyńskich
stóp.
Komentarze (3)
Nie wiadomo o czym napisałeś. Chyba sam nie wiesz.
Poplątanie z pomieszaniem.
to zedytuj ten kawałek i popraw błąd (właśnie chciałem
go wytknąć), nie będzie tak w oczy raziło. inna sprawa
- kilogramy, tony określeń i to takich upierdliwie
patetycznych. absolutnie stylistyka odrzuca. nawet jak
na dekadencje (a może właśnie przez nią, hu nołs?)
błąd-
czarne ptaki
pokryły słońce
desperackim
trzepotaniem skrzydeł.