Demonie mój cz. II
Ja Anioł przed Tobą
Demonie mój
rozpościeram swoje
białe potężne skrzydła miłości...
z przerażeniem patrzysz na to co
robię...
rodzi sie w Tobie strach
w oku zapala się płomień nienawiści...
z pochwy u Twego boku miecz dobywasz
miecz ukuty z nienawiści strachu
obojętności odrzucenia...
podnosisz go...
błysk stalowego ostrza oślepia mnie
zanużasz jego ostrze w moich
skrzydłach...
straszliwy ból powa mnie na ziemię
chcę ucieć od Ciebie...
... lecz moje zranione skrzydła
nie są wstanie unieść mnie ku górze...
słysze brzdęk upadajacego miecza
raniąc mnie zraniłeś siebie...
Anioł i Demon
jak
zło i dobro
jednen bez drugiedo istnieć nie może...
Demonie mój...
moje wybaczenie jest antidotum
wyleczy Twoje rany...
moja miłość zadziała jak morfina...
Ty juz powstajesz...
Demonie mój...
z natury egoistyczny-odchodzisz...
zostawiasz mnie-poranionego Anioła...
bym cierpiał, wył z bólu, płakał...
w omdleniu, resztkiem sił
krzyczę za Tobą: Kocham Cię Demonie
mój...
przystajesz...
w bezruchu
natlok myśli...
delikatne ukłucie w Twoje zatwardziałe
serse...
kropelka krwi...
nie jesteś juz wstanie odejść!
budzi sie w Tobie sumienie...
sparalizowany strachem nie możesz odejść
ani powrócić...
Demonie mój...
moja misja trwa...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.