Dla ciebie, dla mnie
Twoja egzystencja podtrzymuje moją
chorą i zepsutą
beznadziejną egzystencję
Zostawiam za sobą dawne ideały
puste i niepewne
spopielone przez czas
Ile znaczy mój płacz do pustych ścian?
Tylko one wiedzą, kim jestem
Tylko one nie ocenią tego, jaka jestem
Beznadziejna rzeczywistość
Beznadziejna egzystencja
Beznadziejny szloch
Bezcelowość już mnie nie przeraża
samotność przestała zabijać, proroku
Idealistycznie nadzieje, romantycznie
marzenia
od nowa zakorzeniają się w moim zepsutym
sercu
Schowam twój obraz
w najtrudniej dostępnym zakątku mego
serca
Karmiąc go łzami i rozpaczą
czekając aż zakwitnie kwiat mojej
miłości
Zachowam wszystko dla siebie
delektując się bielą ciszy
Zacznijmy wszystko od nowa
bo to tutaj jest miejsce
w którym ukryta jest prawda
Komentarze (3)
Uwielbiam piękne słowa:)
W ciekawy sposób piszesz o miłości. Podoba mi się taka
forma w jakiej układasz swoje myśli. Miło było
przeczytać. Pozdrawiam:)
Wiersz robi wrażenie na czytającym bardziej smutne niż
melancholijne.Przemawia więc adresat tez pewnie jakoś
odczuje, a inni mogą jak ja współczuć.