Dla mojego Mistrza
Dla kogoś kto był światłem i to jego światło ciągle z nami jest
…Święty, święty, święty
krzyczały dziś tłumy
a ja na skraju serpentyny szukałam sensu
życia,
czy go znalazłam?
Nie wiem, zapytaj mnie o to za rok czy
dwa.
Wpatrując się w górski las, dostrzegłam, że
to nie tylko drzewa
To byłam także ja wciśnięta w historię tych
drzew
gdyż przez ten moment razem z nimi byłam i
umieram,
ale śmierć to nie przeszłość to nie
nicość,
pustka po której nic nie zostaje,
bo ja wierzę że razem z nią nic się nie
kończy
ani życie ani kochanie
Bo ja wierzę to, że Ty jesteś
i spoglądasz na mnie z tej wysokiej
chmury
co zasłoniła mi słońce
i że ten wiatr co osusza me łzy
to Twoje dłonie ciepłe i kojące,
a szum lasu to Twe słowa
nie lękaj się…, żyj miłością!!!
A ja wierzę w to, że Ty jesteś
choć ja skryta w marzeń cieniu
zmarnowałam tyle lat
zapomniałam o własnym sumieniu
A ja wierzę w to, że Ty jesteś
Tuż obok mnie tak blisko
uśmiechasz się jak ojciec
i mówisz „śmierć to nie
wszystko”
A ja wierzę w to, że Ty jesteś
Więc tam z wysokiego nieba podtrzymuj mnie
bym nie upadła
kiedy będę zbyt szybko jeździć na nartach
i nie pozwól bym spadła z konia
gdy go przestraszy czyś śmiech
lub brzęcząca pszczoła
I o cóż więcej prosić Cię dziś mogę?
Pewnie tylko o jedno
Strzeż mnie Ojcze bym już nigdy nie
zwątpiła
bym zawsze umiała w drugim człowieku
odnaleźć oblicze samego Boga…
tak jak dostrzegam je teraz w tym górskim
widoku
…święty, święty, święty krzyczały
dziś tłumy
a ja odkryłam w jeden dzień to czego szukam
ćwierć wieku
czy to przypadek?
pewnie nie jeden pomyśli że tak…
lecz jeśli przypadek nie istnieje?
lecz jeśli nawet bezsens ma sens i głębsze
znaczenie?
święty, święty, święty…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.